Rozwijane menu

31 grudnia 2015

Sylwester!

Ana

- Mamo! Która godzina?! - krzyknęłam ze swojego pokoju.
- Jeszcze 5 minut! - odpowiedziała.
Od mojej próby samobójczej minęło pół roku. Ciągle ciężko mi o tym wspominać. Dziś jednak wszystko się zmieni. 31 grudnia. To dziś zacznę kolejny rok. Dużo lepszy rok, wypełniony miłością do mamy, szczęściem i marzeniami. Czekałam na niego z utęsknieniem. Czas oderwać straszną przeszłość raz na zawsze.
Wstałam od komputera i poszłam do mamy. Przytuliłam ją. Prowadzący na ekranie z coraz większym podekscytowaniem patrzył na zegar.
Została minuta.
30 sekund.
20.
10.
9.
8.
Poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę. Spojrzałam w bok i zobaczyłam dziewczynkę w żółtym płaszczyku. Patrzyła na mnie, uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Jestem z Ciebie dumna, Szczęśliwego Nowego Roku... - wyszeptała i rozpłynęła się.
W tym momencie zegar wybił północ.
Mama wyściskała mnie radośnie i zaczęła otwierać szampana. Podała mi napełniony kieliszek i powiedziała:
- Wszystkiego dobrego Córeczko.
- Wszystkiego dobrego - powtórzyłam, wznosząc toast.
Stałyśmy tak przytulone, patrząc w przerywaną fajerwerkami ciemność za oknem.
To będzie dobry rok...

30 grudnia 2015

Między Niebem a Ziemią #7

Mijały kolejne dni. Stawaliśmy się coraz bledsi i słabsi, ale to nie odbierało nam chęci do życia.
Któregoś poranka, kiedy z Weroniką grałyśmy w „łapki”, ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałyśmy w ich stronę i zobaczyłyśmy wyłaniający się uśmiech Tomka. Wciąż nie odważył się ściąć włosów, ale na głowie pozostał mu już króciutki meszek.
- Zobaczcie co mam! - powiedział podekscytowany.
Wszedł do sali i wyjął spod bluzy kilka kawałków jabłecznika.
Weronika aż podskoczyła z radości.  Gdyby mogła, podbiegłaby do Tomka, ale ostatnimi czasy coraz mniej biegała. Początkowo denerwowało ją to, ale już prawie się przyzwyczaiła.
Podeszła więc do niego i spojrzała mu w oczy.
- Zostań moim mężem! - poprosiła i zaśmiała się, wyjmując z torebki kawałek ciasta.
Parskneliśmy śmiechem. Tomek usiadł na brzegu łóżka, skrzywił się z bólu i podał mi jabłecznik.
Jedliśmy, śmiejąc się i wygłupiając, tak, jakbyśmy wcale nie umierali. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy do sali zajrzały dwie małe, łyse główki. Podkradły się do nas cichutko i próbowały wyjąć z torebki kawałek ciasta.
Ukradkiem pokazałam to Weronice i Tomkowi, który przyłożył palec do ust. Musiałam się bardzo powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Kiedy dziewczynka, ze skupieniem na twarzy, włożyła rękę do torby, Tomek złapał ją pod pachy i wciągnął ma łóżko.

26 grudnia 2015

Między Niebem a Ziemią #6

- Masz? - spytała podekscytowana Weronika, wchodząc do sali.
Wskazałam palcem na tablet, który moja mama położyła na szafce obok.
- Panie pobłogosław Internet!!! - krzyknęła i wskoczyła na moje łóżko.
Zaśmiałam się. Odkąd Weronika wyznała mi prawdę o swoich rodzicach, nasze relacje bardzo się poprawiły. Często chodziłam razem z nią w odwiedziny do Renaty i Marcina, bo tak właśnie nazywali się jej rodzice. 
- No dawaj! - niecierpliwiła się.
- Już, już - udałam, że targam jej włosy i sięgnęłam po tablet. 
- Hihihi - piszczała podekscytowana. 
Położyłyśmy się obok siebie.
- Od czego zaczynamy? - spytałam.
- Facebook! - wykrzyknęła.
Złapał mnie kolejny atak kaszlu, więc pozwoliłam jej „przejąć dowodzenie”. 
Delikatnie uderzała, od dawna nie piłowanymi, paznokciami o ekran, wpisując kolejne litery. Była strasznie podekscytowana.

23 grudnia 2015

Między Niebem a Ziemią #5

Dni uciekały jeden za drugim. Każdy z nich wyglądał tak samo.
Z rana przychodziła pielęgniarka, wściekała się na nieobecną Weronikę i zabierała mnie na leczenie. Później odwiedzałam Tomka, który czuł się już dużo lepiej. W końcu musiałam wracać do sali, gdzie czekała na mnie mama. Po rozmowach z nią, przychodziła Weronika. W ciszy kładła się na swoim łóżku i patrzyła w białą ścianę. Od czasu mojego pytania, nie odezwała się do mnie ani słowem.
Przez jej milczenie dużo więcej myślałam.
Nigdy nie zwracałam uwagi na zwykłe czynności. Wykonywałam je szybko i mechanicznie. Jednak odkąd każde czesanie zaczęło pozbawiać mnie kolejnych włosów, skupiałam się na nim, jakbym rozwiązywała matematyczne zadania.
Dziś postanowiłam z tym skończyć. Kiedy przyszła mama, powiedziałam jej, że chcę ściąć włosy. Pokiwała głową i poszła do pielęgniarek. Po pewnym czasie wróciła z maszynką i ogoliła mi głowę.
Czułam się lekko, pozbawiona ciężaru włosów. Pojedyńcze kosmyki spadały bezwładnie na łóżko. Wzięłam je w ręce i ostatni raz przeczesałam palcami. Później wrzuciłam je do reklamówki i oddałam mamie.
Leżałam tak kompletnie łysa i czułam się głupio. W końcu do sali wróciła Weronika. Spojrzała na mnie. Była w szoku, ale nie odezwała się, tylko położyła na łóżku.
Do końca dnia wpatrywałam się w zegar.

21 grudnia 2015

Między Niebem a Ziemią #4

Z samego rana wróciłam do swojej sali.
Weroniki jak zwykle nie było. Zawsze wychodziła gdzieś i wracała dopiero koło południa. Pielęgniarki wściekały się na nią, ale jej to oczywiście nie obchodziło.
Położyłam się na łóżku. Pomyślałam o Tomku i coś we mnie pękło. Zaczęłam płakać. Potężne łzy spływały mi po policzkach. Nakryłam twarz kołdrą i wypłakałam w nią cały niepokój ostatnich dni. 
Tomek pomógł mi zrozumieć powagę sytuacji. Dotarło do mnie, czym tak naprawdę jest śmierć. Nie byłam specjalnie religijna i nie wierzyłam w żadne mistyczne ogrody w chmurach. Pewnie czułabym się lepiej z  przekonaniem, że jakiś pan z długą, białą brodą już czeka na mnie w obłokach. Niestety nie potrafiłam w to uwierzyć. 
A co jeśli któregoś dnia już się nie obudzę? Zwykle, kiedy usypiamy, budzimy się dopiero rano. Pomiędzy tym jest pustka. A co, jeśli ona kiedyś się nie skończy? 
Zrobiło mi się niedobrze. Trzęsłam się z zimna, choć w pokoju było wręcz gorąco. Sięgnęłam do szafki i wyciągnęłam z niej telefon. Wpisałam dobrze znany numer i wsłuchiwałam się w sygnały.
- Halo? - spytał zaspany głos.
- Mamo! Przyjedź do mnie. Stęskniłam się - szlochałam.

15 grudnia 2015

Między Niebem a Ziemią #3

Nie myliłam się.
Choć zegar wybił właśnie czwartą, ja wciąż nie zmrużyłam oka. W ciemnościach szpitalnej sali, ogarniał mnie dziwny strach. Jeden z tych, nad którym nie da się zapanować. Ścisnął mnie za żołądek, nie pozwalając na złapanie oddechu. 
Pomimo tego byłam dziwnie spokojna. Nie płakałam, nie rzucałam się na łóżku. Wiedziałam, że umieram, ale było mi to niemalże obojętne. Więc skąd ten strach? 
Nie byłam na tyle szlachetna, żeby bać się o rodziców. Wiedziałam, że oni sobie poradzą. Przerażało mnie chyba to, co zobaczę w szpitalu. Ci wszyscy ludzie z łysmi głowami. To wszechobecne cierpienie. 
Im więcej o tym myślałam, tym bardziej robiło mi się niedobrze. Wstałam więc po cichutku z łóżka, cały czas obserwując Weronikę.
Była taka delikatna. Leżała na prawym boku, jak zwykle zwinęta w kłębek. Cała jej siła, którą emanuje za dnia, nagle gdzieś wyparowała. Wyglądała, jakby nawet najmniejszy podmuch wiatru mógł ją zamienić w pył i zdmuchnąć. Była tak chuda, że mogłam policzyć kręgi, odciśnięte na jej plechach.
Westchnęłam ciężko. Poczułam, że wysiłek związany ze wstaniem próbuje wywołać u mnie kolejny atak kaszlu, więc wyszłam na korytarz, żeby jej nie obudzić. 
Najciszej jak mogłam, wykasłałam cały ból z płuc i ruszyłam przed siebie.
Przechodziłam obok mnóstwa sal. Od tych z najniższymi numerami - dla najmłodszych pacjentów, aż po najwyższe - dla starszych. 
Zdałam sobie sprawę z ironii sytuacji i uśmiechnęłam się. Jeszcze kilka dni temu byłam wysportowaną, pełną życia siatkarką i żal mi było szarych duszyczek snujących się po korytarzu, a teraz sama stałam się jedną z nich. 
Mijałam kolejne numery, gdy nagle zauważyłam w oddali pielęgniarkę. Zupełnie o nich zapomniałam! W popłochu otworzyłam drzwi od jednej z sal i wsunęłam się do środka. Próbowałam nasłuchiwać przy drzwiach, kiedy do moich uszu dotarł dziwny dźwięk. Długi, zagłuszony, jednostajny dźwięk.
Odwróciłam się.
Na łóżku leżał chłopak, którego za dnia obserwowałam z Weroniką - Tomek. Twarz wcisnął w poduszkę i krzyczał, kalecząc dłonie paznokciami - jak to miał w zwyczaju. Dopiero teraz zauważyłam, że jest bardzo wysoki. Stopy wystawały mu nieco poza łóżko, co umożliwiało mu obijanie ich o metalowe pręty. Miał bardzo posiniaczone i czerwone od uszczypnięć ciało. 
Podeszłam do niego cicho. Był zbyt przejęty, żeby mnie zauważyć. Podniósł wysoko prawą stopę i z rozpędem puścił ją w kierunku prętu. Z przerażeniem doskoczyłam do niego i w ostatniej chwili złapałam go za śródstopie. Wystraszony odwrócił się. Kiedy zobaczył mnie ubraną w białą koszulę nocną, rozpłakał się jeszcze bardziej.
- Tomek... Nie bój się. Przyszłam z pokoju obok - powiedziałam kładąc mu rękę na nodzę. 
Obejrzał mnie od stóp do głowy i uspokoił się nieznacznie. Usiadłam obok niego i wzięłam w ręce jego pokaleczone dłonie.
- Czemu to robisz? - spytałam.
- Bo umieram... - szlochał przez zaciśnięte zęby.
- Ja też, a moje dłonie są całe - powiedziałam, pokazując mu je.
- Nie chcę umierać - płakał.
- Ja też. Ale to tak nie działa. Wszyscy musimy umrzeć, żeby zrobić miejsce kolejnym ludziom. Nasze jest po prostu bardziej oblegane, dlatego musimy je oddać wcześniej niż inni - zmusiłam się do uśmiechu.
- Miałem tyle planów... Chciałem się zakochać, zrobić karierę, żyć na poziomie... - mówił jakby w transie - A teraz co mi zostało? Kilka miesięcy nędznego życia, jako łysa, niesamodzielna karykatura człowieka.
- A więc tak chcesz spędzić ostatnie dni? Na użalaniu się nad tym, czego nie zrobiłeś? Nie wolałbyś w końcu wyjść z tego łóżka, poznać przyjaciół i zacząć się na nowo uśmiechać? - pytałam.
- Jak mam się uśmiechać?! Ja umieram! - znowu wbił twarz w poduszkę, szlochając. 
- A czy to, że nie będziesz się uśmiechał cokolwiek zmieni? Podejrzewam, że nasze choroby mają gdzieś to, czy jesteśmy szczęśliwi czy też nie. One chcą nas po prostu zabić. I zrobią to tak czy siak. Więc nie bądźmy naiwni i nie odbierajmy sobie ostatniej szansy na szczęście! - gładziłam go po głowie. 
Z każdym ruchem ręki, pozbawiałam go kolejnych kępek włosów.
Zastygliśmy tak przez moment w ciszy.
- Zostań ze mną - wyszeptał, trzęsąc się.
- Zostanę do końca - uśmiechnęłam się.
- Nie o to chodzi. Zostań ze mną tutaj. Teraz... - powiedział, robiąc mi miejsce koło siebie.
Zawahałam się. Jak mogłabym zaufać chłopakowi, którego znam jedynie z niekontrolowanych histerii, na tyle, żeby zostać przy nim, bezbronna, podczas snu? Mimo wszystko rozumiałam go. Wiedziałam co znaczy samotność. Moi rodzice odwiedzali mnie sporadycznie i wychodzili przy pierwszej okazji. Bałam się, ale powiedziałam:
- Dobrze
I położyłam się tuż obok. Wolałam nie myśleć co rano zrobią mi pielęgniarki, kiedy mnie tu znajdą. Dotarło do mnie jednak, że Weronika miała racje... I tak umieram. Co mi zależy? Teraz najważniejszy był Tomek.
Spojrzałam na niego. Niespokojnie błądził wzrokiem po suficie.
- Śpij - wyszeptałam i objęłam go ramieniem.
Nie usnęłam, dopóki nie przestał szlochać. Uspokojenie się zajęło mu chwilę. Kiedy wszystko ucichło, sama spróbowałam zasnąć, tym razem bez tykającego nad głową zegara, a z niasamowicie delikatną duszyczką w ramionach.


11 grudnia 2015

Między Niebem a Ziemią #2

Nie spałam od 3 w nocy.
Zapłakanymi oczami obserwowałam uciekający sekundnik w szarym zegarze naprzeciwko szpitalnego łóżka. To okrutne wieszać go właśnie w tym miejscu. Tuż nad głowami ludzi, którzy marzą o tym, aby zapomnieć o upływającym czasie.
Od 5 godzin jestem tylko ja i on. Szyderczo przesuwa wskazówki. Czuje się ważniejszy ode mnie. Przed nim jeszcze lata pracy, a przede mną... 
Choć niemalże błagam, on i tak nie chce się zatrzymać.
Cholerny zegar.
Nie mogę dłużej na niego patrzeć. Kładę się na boku i wpatruję w białą ścianę. 
Leżałam w milczeniu, do czasu, aż dostałam kuksańca między żebra. Odwróciłam się gwałtownie. Na rogu moje łóżka siedziała Weronika i uśmiechała się.
- Bezsenna noc? - wskazała na moje zapłakane oczy - Spokojnie, wszyscy je mieliśmy. Tylko nie pozwól, żeby lekarze się zorientowali, bo wtedy zafundują ci nowe leki. Tableteczki, które sprawią, że będziesz spać coraz więcej i więcej, aż w końcu nawet nie zauważysz, że się nie obudzilaś.
Pokiwałam potakująco głową.

9 grudnia 2015

Między Niebem a Ziemią #1

Zawody siatkówki. Tylko jeden punkt dzieli nas od zwycięstwa.
Dostaje piłkę - pora na mój serwis. Ustawiam się na pozycji. Cała widownia milknie. Wszyscy w napięciu oczekują na rozwój wydarzeń.
Kilka razy okręcam piłkę w dłoniach. Odbijam ją od ziemi i chwytam. Biorę głęboki wdech. Podrzucam ją. Wybijam się, wyskakuję i wyginam ciało w łuk. 
Nagle czuję ogromny ból, jakby coś uderzyło mnie w pierś. Upadam na ziemię. Nie mogę złapać tchu.
Ciemność.
Słyszę niespokojne krzyki nad głową, ale nie rozumiem żadnych słów. W końcu zapada cisza.
Przerywają ją głosy, tym razem bardziej wyraźne. Rozpoznaję w nich mamę i tatę.
- I co z nią doktorze? - słyszę.
- Niestety... U Kornelii wykryliśmy raka płuc. Jest to, najrzadziej wyleczalne, IV stadium... Przykro mi.
Usłyszałam histeryczny płacz mamy. Byłam zbyt zmęczona, żeby otworzyć oczy.
Poczułam, jak ktoś gładzi mnie po włosach. Uśmiechnęłam się.
- Mamo. Tak się cieszę, że tu jesteś. Miałam strasznie głupi sen - wyszeptałam.
Rozchyliłam powieki i zobaczyłam jej napuchnięte i czerwone od łez oczy.
- Mamo... - jęknęłam - To nie był sen, prawda?
Pokręciła przecząco głową i rozpłakała się.

5 grudnia 2015

Witaj Przyjacielu...

Witaj Przyjacielu...
Pozwól, że opowiem Ci pewną historię.
Powiedz mi...
Jak wiele jest w stanie znieść człowiek?
Jak wiele wspomnień musi ciągle kłuć go w serce?
Masz przyjaciół, rodzinę, czujesz się ważny. Jesteś szczęśliwy, choć i tak narzekasz. Aż niespodziewanie z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, wszystko się kończy. 
Najpierw jedna choroba. Przeżywasz istny horror. Masz wtedy dziewięć lat, a Twoja babcia niemalże leży na łożu śmierci. Widzisz jej zamglone oczy i bladą twarz. Zamykasz się w sobie i krzyczysz na Boga. Modlisz się, błagasz o pomoc. W końcu coś Ci jej udziela. Zdarza się cud. Babcia zdrowieje, nie wiadomo dlaczego. Nikt o to nie pyta. Wszystko wraca do normy.
Przychodzi rok 2010. Ostatni szczęśliwy rok, na długi czas. Choć radość nie trwa długo.
Listopad zaczyna się od kolejnej niespodziewanej choroby bliskiej osoby. Czy to było warunkiem cudu?

25 listopada 2015

Księżniczka #7 KONIEC

Mijały kolejne dni. Milena coraz rzadziej pojawiała się w zagajniku. Była zajęta domem, ciążą, mężem. Stała się kimś zupełnie innym. Obcym...
Choć bardzo za nią tęskniłam, to pogodziłam się z nową sytuacją. Większość czasu nadal spędzałam w naszym zagajniku. Wdychałam zapach świeżej trawy, wsłuchiwałam się w śpiew ptaków i obserwowałam, jak słoneczne promyki tańczą po tafli stawu.  Wciąż kochałam to miejsce.
Pewnego popołudnia, kiedy razem z Pikadorem wypoczywaliśmy nad wodą, usłyszałam tupot końskich kopyt. Głuchy dźwięk uderzających o kamienie podków zbliżał się. Nie dowierzałam własnym uszom. Podniosłam głowę uradowana.  Byłam pewna, że to Milena. Czyżby przyjaciółka w końcu do mnie wróciła?
Otóż nie...
W moim kierunku zmierzała postać o zdecydowanie męskiej, silnej budowie. Przyjrzałam się i rozpoznałam w niej Kazimierza.
- Skąd Ty tutaj? - spytałam zdezorientowana, kiedy tylko podjechał wystarczająco blisko.
- Panienko! - wykrzyknął.
Zeskoczył z konia i podszedł do mnie. Dłonią zaczął gładzić mój policzek.

24 listopada 2015

Księżniczka #6

Bonjour!
Dawno mnie tu nie było. Pomyślałam, że już czas odkurzyć bloga i przedstawić Wam 6 rozdział Księżniczki.
Zapraszam :)

*

Od incydentu w ogrodzie różanym minął prawie miesiąc. Przez ten czas starałam się nie opuszczać zamku, w obawie przed spotkaniem Mileny. Nie potrafiłabym na nią spojrzeć tak, jak kiedyś.
Wszystko w miarę się poukładało. Starałam się nie myśleć o tamtym dniu. Wmówiłam sobie, że to wszystko było nieprawdą. Dzięki temu znowu byłam niemalże szczęśliwa.
Do czasu aż na zamku pojawiły się pewne pogłoski. Służące od paru dni zachowywały się nietypowo. Szeptały coś ciągle bardzo poddenerwowane. Dziś rano, kiedy jedna z nich próbowała ułożyć moje włosy, spytałam ją:
- Cóż to za plotki chodzą po zamku? Powiedzcie mi! Chcę wiedzieć.
Kobieta zamilkła zaskoczona. Przez moment wahała się co odpowiedzieć. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na moje odbicie w lustrze.

15 listopada 2015

Zamachy w Paryżu

Bonjour!
Tak wiem, wszyscy mają już dość tematu terrorystów w Paryżu. Myślę jednak, że moim obowiązkiem jest napisać coś na ten temat, ponieważ użyczyłam sobie nazwy właśnie tej stolicy w tytule mojego bloga.
Nie wyobrażam sobie jakim człowiekiem trzeba być, żeby po tym wszystkim co się stało mówić, że Francuzi sami sobie na to zasłużyli. To prawda, przyjęli uchodźców. Tylko czy to naprawdę upoważnia nas do tego, aby z satysfakcją patrzeć na te wszystkie tragedie? Powtarzać im słynne „A nie mówiłem/am?” i grozić paluszkiem?
Według mnie takim zachowaniem pokazujemy, że wcale nie jesteśmy lepsi od muzułmanów. Choć na pozór nie robimy nikomu krzywdy, to pokazujemy, że jesteśmy ślepi na wołanie o pomoc i „kopiemy leżącego”.
Przeczytałam w Internecie również „mądrości” w stylu: „Francja sama zgotowała sobie ten los”. Racja, ale przecież wszyscy popełniamy błędy. Francuzi niestety zbyt mocno zaufali ludziom, którzy na to nie zasługują. Ale to w żadnym stopniu nie upoważnia nas do potępiania ich.

10 listopada 2015

Księżniczka #5

Długo staliśmy w milczeniu. Książę delikatnie gładził dłonią mój policzek. Wdychałam zapach jego perfum, starając się wyrównać zdecydowanie przyspieszony oddech.Nagle w oddali usłyszeliśmy piskliwy śmiech. Dwie królewny szły w naszą stronę. Były na szczęście zbyt zajęte rozmową, żeby nas zauważyć. Mimo to w oczach Kazimierza zagościł strach.
- Chodź - zaczął biec, ciągnąc mnie za sobą.
Próbowałam coś powiedzieć, ale byłam bezradna.
Nie zdawałam sobie sprawy, jak trudne jest szybsze poruszanie się w tej iście balowej sukni. W końcu Kazimierz zwolnił kroku. Puścił moją dłoń i zaczął poprawiać frak. Uśmiechnięty spojrzał na mnie, jakby nic się nie stało.
- Co to ma znaczyć? - krzyczałam, sapiąc ze zmęczenia.
- Nie mów, że Ci się nie podobało - śmiał się.
- Pobiegaj w rozłożystej sukni i przyciasnym gorsecie, to wtedy pogadamy - powiedziałam ironicznie - Mogę wiedzieć, o co tu chodzi?
- Nie chciałem, żeby ktoś nas zobaczył. Wtedy kazaliby nam wrócić na salę... - spoważniał - ... a ja muszę Ci o czymś powiedzieć...

8 listopada 2015

Księżniczka #4

Niespodziewanie szybko nadszedł ten dzień. To właśnie dziś moja przyjaciółka miała zostać mężatką. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić.
Swoją drogą to śmieszne. Jej właśnie rujnuje się cały świat, ale to mnie od rana skręca ból brzucha. Najchętniej wcale nie wstałabym z łóżka.
Po chwili jednak weszła służka, mówiąc niemiłosiernie szybko.
- Panienko, pora wstawać! Panienko, zaraz trzeba iść! Panienko, suknia jeszcze nie gotowa?! Panienko, szybciej... - piszczała.
Niechętnie zgramoliłam się z łóżka. Ospale zeszłam na dół, gdzie dopadło mnie kilka kobiet. Jedna z nich zaczęła czesać moje długie włosy, druga natarczywie podawała mi suknię, trzecia natomiast wyjęła z szufladki w toaletce dość duże opakowanie białego jak śnieg pudru i z uporem maniaka nakładała mi go na twarz. Byłam tak strasznie zmęczona, że chciałam, aby ktoś zamknął mnie w wieży na jakieś pół wieku. Chociaż mogłabym się wyspać! Zamknęłam oczy i pozwoliłam służącym zająć się moim wyglądem.
Po długich godzinach w końcu byłam gotowa. Spojrzałam w lustro.

2 listopada 2015

Wszystkich Świętych

Bonjor!
Zmarznięte palce, czerwone policzki i bolące z przemęczenia nogi. Chyba wszyscy dziś tego doświadczyliśmy. 
Choć cały dzień wokół grobów może umęczyć, to Wszystkich Świętych jest (prawie) moim ulubionym świętem w roku. Podkreślam „prawie”, ponieważ nic nie zastąpi mi niesamowitego klimatu Bożego Narodzenia. :)
1 listopada to niesamowity dzień w moim kalendarzu. Myślę o nim bardzo ciepło. Choć opiera się głównie na wspominaniu zmarłych, to przecież wcale nie oznacza, że tego dnia należy być smutnym! Wszyscy z czasem znikniemy. Nie wiem dlaczego, ale tak po prostu musi być. Nie pozostanie po nas nic, oprócz wspomnień najbliższych. 
Dlatego ja nie chciałabym, żeby ludzie myśleli o mnie ze łzami w oczach. Kiedy zniknę, moim domem staną się wyłącznie ich wspomnienia. Wolałabym zostać w nich uśmiechnięta i pełna optymizmu. 
Dobrze zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno jest pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby. Mimo wszystko uważam, że nie powinno nas to załamać. Przecież osoba, która odeszła na pewno bardzo nas kochała i nie chciałaby być powodem naszego smutku.

1 listopada 2015

Księżniczka #3

Od balu minął tydzień.
Zdążyłam już niemalże o nim zapomnieć, kiedy do zamku przyszedł posłaniec z wiadomością dla mnie.
- Witam panienkę! - pokłonił się.
Skinęłam głową.
- W jakiej sprawie? - spytałam.
- Panienka Milena prosi panią o spotkanie - rzekł, podnosząc wzrok.
Ucieszyłam się na myśl o przyjaciółce.
- Gdzie będę mogła ją znaleźć? I na kiedy to zaplanowała? - dociekałam.
- Jutro z samego ranka. W lesie nieopodal zamku.
- Dziękuję. Możesz odejść - wskazałam ręką na drzwi.
- Oczywiście - kolejny raz złożył mi pokłon i opuścił zamek.
Byłam zaskoczona. Z Mileną od dawna nie miałyśmy okazji na spotkanie. Podekscytowana wróciłam do swoich codziennych zajęć, z głową pełną planów.

30 października 2015

Wieczorne przemyślenia #4 „Efekt motyla”

Bonjour!
Wracam do Was po chwilowej nieobecnosci spowodowanej problemami zdrowotnymi (i trochę moralnymi). Delikatnie pogubiłam się w tym wszystkim, ale już jest w porządku :).
Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o pewnej teorii, z którą jest silnie związany mój światopogląd. Mam oczywiście na myśli „efekt motyla”.
Twórcą tych założeń jest Edward Lorenz. Oczywiście kryje się za nimi mnóstwo filozoficznych stwierdzeń i naukowych teorii, ale ja postaram się Wam wytłumaczyć czym dla mnie jest „efekt motyla”. 
Nic nie dzieje się bez powodu? Nie w tym wypadku. Myślę, że lepszym określeniem będzie tutaj: Nic nie dzieje się bez skutku. Każda nasza decyzja niesie za sobą szereg różnych wydarzeń.
Teoria Lorenza zakłada (w dużym uproszczeniu), że malutki trzepot skrzydeł motyla w Ohio może po kilku dniach wywołać burzę piaskową w Teksasie.
No dobra, ale nas Teksas i Ohio mało interesują.
„Efekt motyla” przypomina nieco kostki domina. Żeby jedna z kostek się przewróciła, musi zostać popchnięta przez inną. Jej upadek spowoduje przewrócenie kolejnej kostki. I tak w kółko.
Jak to wpleść w codzienne sytuacje? 

27 października 2015

Zbrodnia #3

Jeśli nie czytaliście rozdziału 2, to najwyższy czas to nadrobić :)
Przeczytane?
Na pewno?
Okay.
Wiec zapraszam na rodział 3 :)
Policjant oschłym tonem kazał mi wstać. Powolnie zgramoliłem się z krzesła. Funkcjonariusz mocno wbił palce w moje ramię i zaprowadził mnie do jednego z pokoi. 
Pomieszczenie było strasznie zimne. Wypełniał je mały metalowy stół z dwoma niewielkimi krzesłami. Na jednym z nich siedział mężczyzna w policyjnym mundurze, sztucznie się uśmiechając.
- Zostaw nas samych - rozkazał mojemu towarzyszowi.
Ten spojrzał na mnie z pogardą i niechętnie opuścił pokój. 
Usiadłem na zimnym krześle, odruchowo napinając wszystkie mięśnie.
- Co robiłeś ostatniej nocy? - policjant spytał podejrzliwie.
- Spałem - wydukałem, lekko ironicznie.
- W to nie wątpie. Mam jednak na myśli godzinę 1:28.

21 października 2015

Księżniczka #2

Sala bardzo szybko wypełniła się ludźmi. Wszyscy pozdrawiali mnie z uśmiechem. Kilka starszych kobiet zaczęło się nawet mną zachwycać.
Choć nie wszyscy mieli tyle odwagi. Niektórzy jedynie pokazywali nas palcami, inni obdarowywali spojrzeniem pełnym podziwu, ale nikt nawet nie pomyślał, żeby do nas podejść. Strasznie tego nie lubiłam. Widziałam tyle wspaniałych, nieznajomych twarzy, które mogłabym poznać, gdyby tylko przestały się mnie bać...
Nagle dostrzegłam falujące, długie kruczoczarne włosy. Uśmiechnęłam się pod nosem. Moja najlepsza - i jedyna - przyjaciółka, Milena, wraz z ojcem, zmierzała w naszym kierunku.
Miała na sobie suknię w kolorze złota, która pobłyskiwała przy każdym jej ruchu. Długie włosy zakryły jej chude plecy. Pod suknią odciskiwał się idealnie ściągnięty gorset.
- Witam Panienkę - usłyszałam ciepły głos jej ojca - władcy sąsiedniej doliny.
- Witam - odpowiedziałam, kłaniając się grzecznie.
- Córeczko, idź zabawiać gości - poprosiła mnie mama.
- Oczywiście - powiedziałam i wraz z Mileną wyszłam na środek sali. Choć chciałyśmy tylko ukryć się w najmniej zatłoczyonym miejscu.

18 października 2015

Wieczorne przemyślenia #3 „Polska”

Bonjour!
Dziś troszkę nietypowo, bo o Polsce :)
Wczoraj firma moich rodziców organizowała piknik na Stadionie Narodowym. Postanowiliśmy, że pojedziemy tam pociągiem. Już prawie zapomniałam jak bardzo kocham ten środek transportu. 
Ogólnie uwielbiam podróżować. Mam wtedy okazję do poznania ciekawych ludzi oraz odkrycia niesamowitych miejsc. To właśnie z tych wszystkich podróży mam najlepsze wspomnienia. :)
Podczas wczorajszego wyjazdu, nie mogłam oderwać się od okna. Dużo myślałam, obserwując nieustannie uciekający krajobraz. Pomimo okropnej pogody, udało mi się dostrzec w nim piękno.
Przyjrzałam się Warszawie i wiecie co? Nie dziwię się, dlaczego tak wielu młodych ludzi oddawało życie za nasz kraj.
Strasznie denerwują mnie osoby, które żałują, że mieszkają w Polsce. Są tak zaślepione Ameryką, Niemcami, czy Anglią, że nawet nie chcą docenić własnej ojczyzny. Narzekają, że u nas nie ma nic ciekawego, a kiedy uda się coś wybudować, marudzą, że rząd wydaje państwowe pieniędze. Polska nie jest bogatym krajem, to fakt. Ale przecież nie od razu Rzym zbudowano! Żeby było lepiej, najpierw trzeba zacisnąć zęby i zrobić coś w tym kierunku.

16 października 2015

Księżniczka #1

- Musisz dziś wyglądać idealnie!
Tylko to jedno zdanie padało z ust mojej mamy, kiedy zakładała mi zdecydowanie za ciasny gorset. Dookoła nas biegała garstka służących, przekrzykujących się wzajemnie. Ogromny gwar wypełnił dziś zamek.
Skąd wzięło się to całe zamieszanie?
Mój tata - szanowany król naszej doliny - postanowił zorganizować dziś bardzo ważne przyjęcie, na które zaprosił wszystkich mieszkańców. Od tych najbiedniejszych, aż po szlachciców.
Kiedy byłam mała kochałam takie bale. Zawsze dostawałam piękną sukienkę, przeplataną złotem bądź srebrem i tańczyłam po środku sali. Nie musiałam przejmować się zasadami - byłam po prostu dzieckiem.
Teraz, kiedy osiągnęłam 16 rok życia, wszystko się zmieniło. Nagle ze słodkiej dziewczynki musiałam zmienić się w dystyngowaną damę dworu. Nie mogłam przecież nadszarpnąć reputacji ojca!
Westchnęłam ciężko, sama nie wiedząc czy to przez żal, czy przez zbyt mocno zawiązany gorset.
Kiedy byłam już ubrana, podbiegły do mnie dwie służki i podekscytowane podały mi mój największy skarb - złoty naszyjnik. Dostałam go od babci na swoje 13 urodziny. Od początku skradł moje serce. Na delikatnym łańcuszku zawieszona była mała, przeplatana złotem niezapominajka. Odcieniem idealnie wpasowywała się w kolor moich oczu.

15 października 2015

Wieczorne przemyślenia #2 „Życie”

Bonjour!
Dziś rozpiszę się na temat wręcz „idealny” dla piętnastolatki - na temat życia.
Co nastolatka może o nim wiedzieć? Niewiele. I właśnie to „niewiele” Wam dziś przedstawie.
Osobiście uważam, że nie miałam najprzyjemniejszego dzieciństwa. Choć rodzice zawsze robili wszystko, żebym była szczęśliwa, to m.in. ze względu na ciężką sytuację w domu musiałam bardzo szybko dorosnąć. Natomiast chwile, w których naprawdę mogłam być dzieckiem, marnowałam grając na komputerze, bądź spędzając czas z nieodpowiednimi ludźmi. 
Choć jestem okropną niezdarą, to los zmusił mnie do stania się samodzielną. Z większością spraw niestety muszę radzić sobie sama. Dlatego bardzo cenię sobie obecność innych ludzi. Uwielbiam przebywać z przyjaciółmi. Wtedy mogę na moment zapomnieć o byciu dorosłą, zaszaleć i po prostu być sobą.
Może to zabrzmi desperacko, ale jedyną rzeczą jakiej potrzebuje jest odrobina uwagi. Przez to robiłam w życiu strasznie głupie rzeczy. Chciałabym być dla kogoś naprawdę ważna. Chciałabym, żeby ktoś wreszcie zauważył jaka jestem.

11 października 2015

Labirynt. Rozdział 9. KONIEC

Obudziłam się, leżąc na zimnych skałach.
Rozejrzałam się, ale dookoła nadal była ciemność.
- Will? - wyszeptałam.
Cisza.
- Will!
Usłyszałam głośne „Auć”.
- Co się dzieje?! - spytał zaspanym głosem.
- Bałam się, że Cię nie ma... - powiedziałam.
- Lirea... Przecież bym Cię nie zostawił - poczułam jego dłoń na nadgarstku. 
Po chwili dotarł do mnie jego niesamowity zapach. Uśmiechnęłam się. Poczułam jak jego ciepłe usta zatapiają się w moich.
- Wiesz, że musimy iść dalej? - spytał.
- Wiem - potwierdziłam niechętnie. 
Znaleźliśmy jedną ze ścian i poszliśmy wzdłuż niej. Will cały czas trzymał moją dłoń.
W końcu natknęłam się na kolejną ścianę. Zbadałam ją rękoma i znalazłam klamkę.
Otworzyłam drzwi. Oślepiło nas bardzo jasne światło.
Weszliśmy do śnieżnobiałego pomieszczenia. Nad nami wisiał ogromny żyrandol. Po środku pokoju stał złoty, dostojny tron. Z jego dwóch stron stały małe stoliczki. Na jednym z nich leżał błyszczący przedmiot.
- To Ty! - wykrzyknęłam wściekle.
Tron odwrócił się do nas i kolejny raz ujrzałam twarz swojego ojca. Uśmiechał się snobistycznie.
- Witaj córeczko. Widzę, że poznałaś już swojego towarzysza - szczerzył się, wskazując na Willa.
Przewróciłam oczami.
- Mam nadzieję, że nie przywiązałaś się do niego za bardzo, bo czeka Cię ostatnie zadanie - powiedział.
Poczułam jak napinają mi się wszystkie mięśnie. Ojciec podniósł ze stoliczka nóż. Wstał z tronu i podszedł do Willa. Wymierzył czubkiem ostrza w jego serce.
- Przestań! - wycedziłam przez zęby.
- Nie martw się, nie zabiję go - uśmiechnął się.
Podszedł do mnie i podał mi nóż.
- Ty to zrób - rozkazał.
- Nie ma mowy! - krzyknęłam.
- Posłuchaj mnie dziewczynko. Pamiętasz ten pyszny tort? Możesz mi nie wierzyć, ale turyt nie był jedyną trucizną, jaką w nim umieściłem. Zostały Ci jakieś 3 godziny życia. No chyba, że wypijesz to... - wskazał na drugi stoliczek.
Zajmowała go gablotka z mała buteleczką w środku.
- Zabij go a odzyskasz wolność i życie. - wyszeptał.
- Ty potworze!!! - krzyknęłam i spróbowałam wbić ostrze w jego obrzydliwy brzuch.
Jakaś dziwna siła odrzuciła mnie na podłogę. Zdezorientowana zobaczyłam przezroczystą szybę, która oddzielała mnie od ojca.
- Zegar tyka - powiedział i wrócił na swój tron, uważnie nas obserwując.
Byłam w rozsypce.
- Will... - spojrzałam na niego z przeszklonymi oczami.
- Zrób to. - powiedział, podnosząc głowę.
- Nie ma mo...
- ZRÓB TO! - krzyknął.
Popłakałam się.
Will podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
- Nie skrzywdzę Cię... Przepraszam... - wyszeptałam i wbiłam sobie nóż w nadgarstek.
Zakręciło mi się w głowie. Will złapał mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
- LIREA! - krzyknął.
- Ciii... - powiedziałam i pocałowałam go.
Czułam na sobie ciepło jego ust i silne ręce na mojej talii. Jego twarz stawała się coraz bardziej niewyraźna. Słabłam z minuty na minutę. Nagle usłyszałam huk. Upadłam bezwładnie na podłogę. Ostatkiem sił otworzyłam oczy i zobaczyłam jak mój ukochany leży w kałuży krwi na białych kafelkach. Ogarnęłyby mnie wyrzuty sumienia i ogromny żal, ale nie czułam już swojego ciała.
Pomyślałam tylko: "Błagam, spotkajmy się za moment." i kolejny raz otoczyła mnie ciemność...


9 października 2015

Zbrodnia. Rozdział 1.

Bonjour!
Razem z K A R Ą - autorką bloga www.mojahistoriaxdx.blogspot.com - mam zaszczyt zaprosić Was na coś zupełnie nowego! Historię, którą będziemy prowadzić równolegle z naszymi aktualnymi opowiadaniami :) 
Na czym to ma polegać?
Już tłumaczę...
Rodziały będziemy pisać naprzemiennie - raz ja, a raz Kara - i publikować je na swoich blogach. Wniosek z tego taki, że u mnie będziecie mogli przeczytać rodziały nieparzyste, natomiast na www.mojahistoriaxdx.blogspot.com - rozdziały parzyste. Mam nadzieję, że wszystko jest jasne.
Tak więc zapraszam na pierwszy rodział historii pt.: „Zbrodnia”.
Wbiegam do domu i wspinam się po schodach. Mama patrzy na mnie zdezorientowana, lecz nie mam czasu na tłumaczenie jej co się stało. Z hukiem zatrzaskuję za sobą drzwi.
Siedzę zamknięty w swoim pokoju. Serce wali mi jak młotem. Chcę napisać do moiej dziewczyny, ale zbyt mocno drżą mi ręce. Słyszę jak pod domem zatrzymuje się samochód.
Po chwili ciszy, wypełnionej moim niespokojnym oddechem, rozlega się pukanie do drzwi.
Kapcie mamy suną po drewnianej podłodze w korytarzu.

6 października 2015

Wieczorne przemyślenia #1 „Wyścig szczurów”

Bonjour!
Dziś post troszeczkę z „innej beczki”. Jestem w strasznie nostalgicznym nastroju i naszło mnie na przemyślenia :)
Dlatego też zapaliłam moją Yankee candle, włożyłam w uszy słuchawki, włączyłam Bloggera, no i piszę. 
Mam 1 000 000 myśli na sekundę, ale mam nadzieję, że jakoś je poskładam.
Wspomniałam o Yankee candle... 
Czy zauważyliście jak magiczną moc mają świece? Ja jestem w nich niezmiernie zakochana. Uwielbiam obserwować ten, na pierwszy rzut oka, niepozorny płomyczek. Pomimo tego, że jest mały, drzemie w nim ogromna siła, zdolna zniszczyć wszystko, na co zapracowaliśmy. Wystarczy tylko jeden zły ruch, żeby wszystko obróciło się w pył.
A skoro już o tym wspomniałam... Praca. A co za tym idzie - „Wyścig szczurów”. Nie znoszę, kiedy ludzie skarżą się, że nie mają czasu. Wszyscy mamy czas. Po prostu nie wszyscy potrafimy go wykorzystać. Dostaliśmy od losu naprawdę piękny dar, jakim jest otaczający nas świat. Choć co z tego, skoro szkoda nam poświęcić dosłownie chwilę na zatracenie się w nim?

29 września 2015

Labirynt. Rozdział 8.

Kiedy go zobaczyłam, moje serce zamarło. Nie wiedziałam co robić. Spoglądał na mnie tymi swoimi dużymi, czarnymi oczami a mi miękły kolana. 
- Ja... - zaczęłam. 
Co tak naprawdę mogłam mu powiedzieć? Nie miałam bladego pojęcia, więc palnęłam to, co mi ślina na język przyniosła.
- Ja jestem Elfem. Mam skrzydła, umiem latać i w ogóle. Wiem, że może Ci się to wydać dziwne, ale nasz świat składa się z trzech ras - Elfów, Ludzi i Ogrów. Tylko, że ci drudzy nigdy nie powinni się o tym dowiedzieć... - wyjaśniłam na jednym oddechu.
- Czyli to nie jest sen? - spytał.
- Nie. 
- Gdzie jesteśmy? - rozejrzał się.
- Mój ojciec zamknął mnie w tym labiryncie. To miała być kara za kontakty z Ludźmi. Nie rozumiem tylko dlaczego zabrał też Ciebie. - wyjaśniłam.
Chłopak usiadł na podłodze. Był zupełnie zdezorientowany. Próbował wszystko sobie poukładać.
- Przepraszam... To przeze mnie tu jesteś - oczy zaszły mi łzami.
- Żartujesz?! Uratowałaś mi życie! Gdyby nie Ty, zginąłbym pod tamtym drzewem! - zerwał się poddenerwowany.

27 września 2015

Labirynt. Rozdział 7.

Obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Otaczała mnie zupełna ciemność.
Zacząłem po omacku pełznąć przed siebie. Nagle uderzyłem w coś czołem. Przez moment byłem zdezorientowany, ale po chwili odzyskałem świadomość. Dłonią znalazłem przeszkodę. To były skały. Zimne, wilgotne skały.
Nie wiedziałem gdzie jestem, ani jak się tu znalazłem.
W oddali usłyszałem kroki. Dźwięk nasilał się. Nie wiem jakim cudem w tych ciemnościach znalazłem szczelinę w ścianie i ukryłem się w niej. 
Czekałem.
Byłem przerażony. Otaczała mnie zupełna cisza. Nawet bicie mojego serca wydawało mi się bezgłośne. Co chwila powtarzał się tylko jeden dźwięk - odgłos kroków.
Im głośniej go słyszałem, tym widniej robiło się w pomieszczeniu. Stopniowo skały zalewała fala zielonego światła. 
W końcu ją zobaczyłem. Była drobna i wychudzona. Trzymała w swoich bladych  dłoniach coś na wzór scyzoryka. Miała rude włosy, sięgające niemal do ud. Do jej pleców doczepione były nieziemsko połyskujące skrzydła.

20 września 2015

Labirynt. Rozdział 6.

Ciągle myślałam o tym co się stało. Na wspomnienie wilka, z oczu pociekły mi łzy. Musiałam jednak być twarda. Wytarłam je dłonią i oparłam się o skały.
Nagle poczułam jak ściana za mną zaczyna upadać. Runęłam wprost do kolejnego pomieszczenia.
Jaskinia wypełniła się czerwonym światłem. Podniosłam głowę i spojrzałam na sufit. Całość oświetlał kamień, podobny do rubinu. Na środku pomieszczenia stał mały, metalowy stolik, a na nim spokojnie leżało ciasto.
Podeszłam bliżej i wzięłam mały kawałek. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że bardzo burczy mi w brzuchu. Kiedy go podniosłam, zauważyłam małą karteczkę z koślawym napisem:
Tylko 3 kawałki jadalne. Wybieraj mądrze lub zgiń od turytu.

13 września 2015

Labirynt. Rozdział 5.

Szłam ciemmym korytarzem. Zielonkawe światło skrzydeł padało na wilgotne, obślimaczałe ściany labiryntu. W powietrzu unosił się fetor zgniłego mięsa.
Zatrzymałam się i spojrzałam w ciemność, wytężając wzrok. Po lewej stronie zauważyłam przejście. Było zaledwie kilka kroków ode mnie. Zbliżyłam się i weszłam do pomieszczenia. Kiedy tylko znalazłam się w środku, usłyszałam za plecami ogromny huk.
Odwróciłam się.
Dziurę, którą tu weszłam, zasypały głazy.
Serce podeszło mi do gardła. Byłam pewna, że już nigdy stąd nie wyjdę. Zaczęłam uderzać pięściami w skalną przeszkodę, zdzierając sobie skórę z kostek. Ze łzami w oczach odwróciłam się. Zauważyłam w oddali błyszczący punkt.
Chciałam do niego podejść, ale kiedy tylko zrobiłam pierwszy krok, on zaczął się zbilżać. Odległość między nami malała w potwornym tępie. W końcu był już na tyle blisko, że mogłam dostrzec kształt jego ciała.
To była... Jaskółka. Miała lazurowe pióra, które świeciły w ciemności i złoty dziób. Była naprawdę piękna.

6 września 2015

Labirynt. Rozdział 4.

Obudziłam się w zimnym, ciemnym pomieszczeniu. Nade mną stał wielki, zgniłozielony Ogr i uśmiechał się szyderczo.
- Witaj, Córeczko - nachylił się tak nisko, że poczułam na skórze jego obrzydliwy oddech.
A więc to właśnie jest mój ojciec... Ten obleśny stwór 15 lat temu zgwałcił moją matkę!
- Nareszcie Cię znalazłem - położył swoją ogromną dłoń na mojej głowie - Pewnie nie wiesz, ale kiedy Żołnierze znajdą Dertów, oddają je w ręcę ich ojców - powiedział.
- I co z tego? - wycedziłam przez zęby.
- I to właśnie my decydujemy o waszym dalszym losie - uśmiechnął się - Mam do Ciebie spore plany, bo Ty, moja droga, byłaś wyjątkowo niegrzeczna! - sięgnął do kieszeni.
Wyjął z niej małą, szklaną kulę. 
- Obserwowałem Cię od kilku dni. Spójrz - podsunął mi szkło pod nos.
Przyjrzałam się i zobaczyłam scenę sprzed kilku dni. 
- Nie dość, że mi uciekasz, to jeszcze zadajesz się z Ludźmi?! To okropne przewinienie. Za karę uwięziłem Cię w tym labiryncie. Spędzisz resztę życia, szukając jedzenia, picia, wskazówek i drogi na zewnątrz! - krzyknął i otwartą dłonią uderzył mnie w twarz.

31 sierpnia 2015

Labirynt. Rozdział 3.

Od tamtego spotkania minęło już kilka dni. Nie chciałam o nim myśleć, dlatego skupiłam się na przygotowywaniu do Dnia Decyzji. To już jutro. Dzięki chłopakowi nareszcie wiem co chcę robić. Postanowiłam zostać sanitariuszką. Będę mogła wyruszać w dalekie wyprawy i pomagać istotom. Być może znów spotkam Człowieka?
***
Tak więc nadszedł Dzień Decyzji. Wszystkie 15 letnie Elfy zebrały się dziś w Sali Nadar, aby przypieczętować swój los.
Ja siedziałam w drugim rzędzie, kurczowo trzymając się ręki mamy.
- Spokojnie. - powiedziała z uśmiechem. W końcu na mównicę weszła nasza Przywódczyni - Galathiera. 
- Drogie Elfy! Zebraliśmy się dziś na tej sali, aby kontynuować tradycję i zachować panującą dotąd harmonię na Fadlyjskich Polach. Zaraz podejdziecie do tych płyt i na zawsze ustalicie swoją rolę w społeczeństwie! - ogłosiła wskazując 16 kolorowych płyt na podłodze. Na każdej z nich widniała nazwa poszczególnego zawodu.

30 sierpnia 2015

BARDZO WAŻNA INFORMACJA!

Bonjour!
Mam dziś dla Was bardzo ważną informację. Mianowicie razem z rozpoczęciem roku szkolnego moja strona zmieni adres URL! Od dnia 1 września (od godziny 13:00) będziecie mogli znaleźć Kawiarnię pod adresem www.paryska-kawiarnia.blogspot.com. Informuję Was o tym, ponieważ jeśli wpiszecie wtedy www.waytofrance.blogspot.com Blogger wyświetli Wam komunikat, w którym poinformuje Was,że "Blog został usunięty". Tak więc zapiszcie sobie gdzieś nowy adres bloga, bądź zlajkujcie stronę Kawiarenki na Facebooku, aby nigdzie go nie zgubić :)
Mam nadzieję, że wszyscy zdążą przeczytać ten post przed zmianą :)
P.S. Prosiłabym wszystkich, którzy to przeczytają o zostawienie komentarza, żebym mogła być spokojna :)
Au revoir!

Labirynt. Rozdział 2.

Bonojur!
Zanim poznacie 2 rodział Labiryntu, chciałabym poinformować Was, że w roku szkolnym posty będą ukazywać się rzadziej (średnio raz na tydzień). O wszystkich ewentualnych zmianach będę informować Was na Facebooku Kawiarenki, na którego serdecznie Was zapraszam :)
Koniec informacji - Miłego czytania :)
Nareszcie dotarłam na miejsce. Biorę głęboki oddech i pukam do drzwi.
- Kto tam? - krzyczy głos zza desek.
- Lirea. - odpowiadam przewracając oczami.
Słyszę chrupot zamka. Drzwi powoli uchylają się, a w nich stoi uśmiechnięty Elakim.
- Proszę, wejdź. - zaprasza mnie gestem dłoni.
- Mama prosiła, żebym kupiła balsam na połysk skrzydeł. Masz trochę? 
- Oczywiście. Zaraz przyniosę. - Elakim widocznie posmutniał. 
Kiedy się odwrócił, ja uważnie go obserwowałam. Wyglądał śmiesznie. Był wysoki, strasznie chudy i miał krótkie, wiotkie i nieproporcjonalne ręce. Jego skrzydła miały granatowy kolor i ostry kształt. Całe to połączenie tworzyło uroczo niezdarnego chłopczyka, o którym nie dało się myśleć poważnie.
Po chwili znów odwrócił się w moją stronę. W ręku trzymał czerwoną buteleczkę.
- Tylko tyle mi zostało. - podał mi flakon.
- Dobrze. Ile płacę? - spytałam.

24 sierpnia 2015

Labirynt. Rozdział 1.

Nasz świat składa się z 3 ras istot. Mam na myśli dobroduszne, kochające i skrzydlate Elfy, zwykłych prostych Ludzi i okrutne, stąpające mocno po ziemi,  barbarzyńskie Ogry. Między Elfami, a Ogrami od wielu lat toczy się zacięta wojna o Fadlyjskie Pola. Są one jedynym miejscem schronienia dla Elfów. 
Co z Ludźmi? Nie mają o niczym pojęcia, a nam nie wolno się im pokazywać. Wszyscy trzymamy się zasad i system jakoś działa. Do czasu pojawienia się takich wyjątków, jak ja.
Nazywam się Lirea. Dokładnie 16 lat temu - na rok przed moim urodzeniem, Ogry doprowadziły do straszliwej bitwy, napadając na moją wioskę. Rabowali domy i gwałcili kobiety. W tym także moją matkę. Dlatego też należę do bardzo nielicznej grupy, a mianowicie jestem pół Elfem, pół Ogrem. Niektórzy uważają nas za czwartą rasę, nazywając Dertami. Derci najczęściej znajdują schronienie w domach wiekodusznych Elfów i starają się życ normalnie. Dla Ogrów jednak, posiadanie Derta za potomka jest ogromną hańbą, więc robią wszystko, aby nas zlikwidować. Tym właśnie jest moje życie. Wieczną ucieczką i strachem.
***

20 sierpnia 2015

Jeden mały błąd. Rozdział 9. KONIEC.

Nie mogę w to uwierzyć. Stoję nad grobem Jaśka. Jak to się mogło stać?! Cała krew odpłynęła mi z twarzy. Czuję, że kręci mi się w głowie, więc siadam na ławce. Przypominam sobie słowa staruszki... Jak Romeo i Julia...
Czy Jasiek naprawdę popełnił samobójstwo? Nie. Nie zrobiłby tego. Muszę dowiedzieć się co się stało.
W tym celu wydaję ostatnie pieniądze na taksówkę i wracam do domu. Kiedy stoję na schodach, w głowie mam mętlik. 
Delikatnie pukam do drzwi.
Otwiera mi mama. Z każdą sekundą jest coraz bardziej blada. Czuję, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. 
- Mamo... Ja... Ja Ci wszystko wyjaśnię, tylko wpuść mnie do środka - oczy zachodzą mi łzami.
Wchodzimy do salonu. Mama siada na kanapie i w milczeniu czeka na wyjaśnienia.
Biorę głęboki oddech i opowiadam jej o moim, jak się okazało, zabójczym planie.
- Maju... Ty masz pojęcie, co zrobiłaś?! - mówi, ciągle podnosząc ton głosu.
Z opuszczoną głową, oglądam swoje buty przez morze łez.

17 sierpnia 2015

Liebster Blog Award!

Bonjour!
Tak się składa, że dostałam nominację od  Znienawidzona do LBA (Liebster Blog Award)! Strasznie jej za to dziękuję i cieszę się, że docenia moją pracę :)
Ale o co w tym chodzi?
Pozwólcie, że wyjaśnię Wam to obrazkiem, który zaczerpnęłam ze strony Italia poza szlakiem

Tak więc teraz, kiedy wszystko jest już jasne, odpowiem na pytania:
1. Jesteś introwertykiem czy ekstrawertykiem? Dlaczego tak sądzisz?
Myślę, że jestem ekstrawertykiem, ponieważ nienawidzę tłumić w sobie emocji i wypuszczam wszystkie swoje myśli na zewnątrz. Nie znoszę też samotności.
2. Masz swoje ulubione miejsce? Jak tak to jakie?
Moim ulubionym miejscem jest działka mojej babci. To właśnie tam mogę odciąć się od świata - pobyć z bliskimi w spokoju i ciszy :).
3. Jakiej słuchasz muzyki?
Wszystkiego co wpanie mi w ucho ;) Choć wprost uwielbiam piosenki francuskiej piosenkarki, pochodzącej z Paryża - Indili (mogliście to zaobserwować, dzięki playliście na moim blogu ;p).

14 sierpnia 2015

Jeden mały błąd. Rozdział 8.

Znów tu jestem. Stoję przed bramą do własnego ogrodu, a strach paraliżuje mi ręce. Spoglądam na ogrodzenie i widzę na nim czarno-białą kartkę. Podchodzę bliżej.
Ś.P.
Maja Banasik
No tak, więc już wiedzą. Sprawdzam datę i godzinę w telefonie. 
Właśnie trwa mój pogrzeb... 
Biorę głęboki wdech i otwieram bramę. Podchodzę do drzwi wejściowych i pukam. Żadnego odzewu. Dom jest pusty.
Mimo wszystko postanawiam wejść do środka. Podnoszę wycieraczkę i wyjmuję spod niej zapasowe klucze. Rodzice zawsze je tam zostawiają.
Kiedy jestem już w środku, idę do swojego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło, może z wyjątkiem tego, że Tofik zniknął z łóżka. Postanawiam, że przebiorę się w żałobne ciuchy i pójdę na swój pogrzeb. To takie... Irracjonalnie... Ten fakt wbrew pozorom sprawia, że jestem podekscytowana.
Po założeniu czarnych ubrań, wychodzę z domu i idę w kierunku cmentarza. Praktycznie od razu zauważam grupkę ludzi wokół jednego z grobów. Podchodzę bliżej, zasłaniając twarz kapeluszem. W końcu ją dostrzegam.

11 sierpnia 2015

Jeden mały błąd. Rozdział 7.

- Już po wszystkim - powtarzam sobie, wyjeżdzając z sali operacyjnej. Delikatnie podnoszę głowę i widzę Szymona. Stoi z papierosem przy oknie i uśmiecha się.
- Witam, witam. Jak sie spało? - pyta.
Odpowiadam mu szyderczym uśmieszkiem. Opieram głowę na poduszce i czekam, aż pielęgniarki zawiozą mnie do sali.
Kiedy jestem już na miejscu, usypiam, odurzona znieczuleniem.
W końcu wychodzę ze szpitala, trzymając Szymona za rękę. Od razu idziemy do parku. Rozkładam koc i urządzamy sobie mały piknik. Żartujemy do czasu, aż w rękę uderza mnie dmuchana piłka. Podnoszę głowę i widzę trzyletniego chłopczyka, który z miną pokutnika trzyma zgubę. 
- Pseplasam - wyszeptuje, otwierając usta tak szeroko, ze zauważam u niego brak jedynek. 
- Nic się nie stało - odpowiadam z uśmiechem i zaczynam wyjmować jedzenie z koszyka.
- Stało - mówi malec.
Podnoszę wzrok. 
Nagle z ciemnobrązowych oczu chłopaka zaczyna wypływać krew. Po chwili pojawia się też wokół jego drobnych ust. 
Przerażona próbuję krzyknąć, ale coś zaciska mi gardło. 
Rozglądam się.

6 sierpnia 2015

Jeden mały błąd. Rozdział 6.

Czuję się coraz bardziej zmęczony. Teraz, kiedy adrenalina opadła, uświadamiam sobie, że nie spałem od 2 dni. Choć bardzo nie chcę, muszę zatrzymać się na stacji benzynowej. Przemierzam kolejne kilometry, szukając charakterystycznego znaczku.
W końcu go zauważam. Jego jaskrawe światło drażni mi oczy. Skręcem na stację i proszę pracownika o zatankowanie do pełna. Mężczyzna udaje, że nie widzi mojej niepełnoletności, a mnie to jak najbardziej odpowiada. Idę do łazienki i przemywam twarz zimną wodą. To trochę mnie pobudza. Wychodzę z toalety i podchodzę do kasy. Płacę za paliwo kartą kredytową taty. Podczas podróży wysłałem mu smsa z wyjaśnieniem mojego zniknięcia, ale nie sądzę, żeby go to uspokoiło...
Wracam do auta i spoglądam na nawigację. Jeszcze pół godziny. Powoli przekręcam kluczyk w stacyjce i wracam na drogę.
Nie mogę się powstrzymać od wyobrażania sobie Mai. Mijam ogromny, ciemny las. Niemal widzę ją, oglądającą drzewa zza szyby taksówki. Uśmiecham się, do czasu aż rozsądek nie zaczyna przypominać mi, dlaczego o 23:47 jadę samochodem taty, przez tyle kilometrów. Przecież Maja uciekła też ode mnie...
Kolejny raz czuję gulę w gardle. Zaciskam mocno zęby i podkręcam radio na cały regulator, żeby zagłuszyć myśli.

Kawiarenka na Facebooku!

Bonjour!
Z racji tego, że blog coraz bardziej się rozwija, postanowiłam założyć mu stronę na facebooku. Mam nadzieję, że ułatwi Wam to dostęp do bloga i kontakt ze mną (a mnie z Wami ;p) Stronę możecie polubić nawet teraz, klikając w przycisk na pasku po prawo. No co tak patrzysz? Polub :)
Będę na niej umieszczać informacje na temat postów, bądź ewentualnym ich braku.
Jestem strasznie podekscytowana!
Au revoir!

2 sierpnia 2015

Jeden mały błąd. Rozdział 5.

Czuję się jak ostatnia szmata. Stoję w oknie i słucham jak krople deszczu rozbijają się o rynnę. Ktoś kładzie mi ręce na ramiona.
- Maju, wszystko w porządku? Chodź, zrobiłem Ci herbaty. - jego spokojny głos sprawia, że czuję się dziwnie bezpieczna.
Odwracam się i całuję go mocno. Jego usta działają na mnie jak narkotyk. Momentalnie zapominam o problemach. Chwyta mnie w talii i przyciąga do siebie. Czuję jak jego dłonie zsuwają się coraz niżej i niżej. Z obrzydzeniem odsuwam się od niego. Dlaczego zawsze musi wszystko spiepszyć? Mimo że go odepchnęłam, wciąż nachalnie próbuje się do mnie zbliżyć.
- Szymon... Przestań. - szepczę.
Szarpię się z nim chwilę, ale w końcu udaje mi się wyswobodzić. Natychmiast wychodzę z domu. Muszę się przejść.
~~~

28 lipca 2015

Jeden mały błąd. Rozdział 4.

Kiedy zacząłem za nią tęsknić? Jak zwykle - kiedy tylko wypuściłem ją z objęć...
Mai nie ma już 5 dzień, a ja nic nie mogę z tym zrobić. Z bezradności leżę na łóżku i wpatruję się w sufit.
"Będziesz ojcem!" - huczy mi w głowie, niczym piosenka disco polo.
Biorę w rękę telefon i wykręcam numer Mai. Robię tak od dnia jej zniknięcia, w nadzieji, że w końcu odbierze.
Bbbbbb.... Bbbb.... Bbb... 
Mija sygnał za sygnałem. Nagle słyszę ciche, charakterystyczne puknięcie - Maja odebrała!
Nerwowo podnoszę się z łóżka.
- Maju? - dukam
- Jasiek... Tak strasznie Cię przepraszam, ale nie mogłam inaczej... - słyszę jak płacze do słuchawki.
- Kochanie, gdzie jesteś? Co się dzieje? - pytam przez zaciśnięte zęby.
- Żegnaj... Kocham Cię - wyszeptała.
- Maju? - cisza - MAJKA! - drę się do słuchawki. 
Cisza.

21 lipca 2015

Jeden mały błąd. Rozdział 3.

Bonjour!
Zanim przedstawię 3 rozdział historii Jaśka i Mai, chciałam Wam strasznie podziękować za tak wysoką aktywność pod ostatnim postem!!! Z resztą sami zobaczcie:



Jest to najpopularniejszy z moich postów. Bardzo się cieszę, że przyjęliście nowe opowiadanie tak ciepło :). Tak więc jeszcze raz Wam dziękuję i zapraszam na kolejny rozdział!

Siedzę na komisariacie już trzecią godzinę. Obok mnie mama Mai - Małgosia - zdrapuje z paznokci swój krwistoczerwony lakier. Okręcam sobie Tofika wokół palcy. Chyba po raz setny czytam - literka, po literce - napis na serduszku. P R Z E P R A S Z A M... To jedno cholerne słowo huczy mi w głowie. Nie mam pojęcia co mogło się stać... Przecież jeszcze dzień wcześniej z nią rozmawiałem. Śmiała się... Była szczęśliwa!
W końcu z pokoju z numerem 216 wychodzi policjant. Spogląda na mnie i z uśmiechem mówi:
- Zapraszam.

16 lipca 2015

Jeden mały błąd. Rozdział 2.

Budzę się rano i cholernie boli mnie głowa. Zupełnie nic nie pamiętam. Próbuje wstać, ale czuję jakby ktoś ściskał mi skronie z dwóch stron. Spoglądam na telefon. 13:28.
- No nieźle... - myślę.
Postanawiam jak co rano sprawdzić facebooka. Znajduję tam tonę zdjęć z wczorajszej imprezy. Na żadnym nie wyglądam zbyt dobrze, ale moi znajomi i tak wychwalają mnie w komentarzach. Nigdy ich nie zrozumiem... Po przekopaniu się przez facebookowe powiadomienia, zauważam 3 nieodebrane połączenia i 8 smsów. Wszystko od Mai... Nie mogę jej odpisać. Wczoraj wszystko wygadałem na imprezie. Loguję się więc na twittera - to tam zawsze pisaliśmy. Na stronie głównej zauważam jej post:
"Tak trudno jest odejść - dopóki się nie odejdzie. A wówczas to najłatwiejsza rzecz pod słońcem."
Uświadamiam sobie, że to cytat z książki, którą ostatnio czytała. Przewijam dalej. Do tekstu Maja dołączyła swoje zdjęcie...

10 lipca 2015

Jeden mały błąd. Rozdział 1.

- Aaaa! - wyrwało się Mai.
- Spokojnie - uśmiecham się i ją przytulam.
Dziś sobota - dzień, w którym zawsze spotykamy się, żeby obejrzeć jakiś film. Właśnie włączyliśmy horror. Prawie wcale nie jest straszny, ale Maja już cała się trzęsie. Patrzę na nią. Zakrywa sobie twarz kocem, najbardziej jak może. Od czasu do czasu tylko jej oczy wychylają się znad tkaniny, by po chwili się schować.
- Jest taka słodka - myślę i uśmiecham się.
Wstaję i zatrzymuję film. Maja patrzy na mnie z wdzięcznością. Podchodzę do niej i delikatnie całuję ją w czoło. Teraz to ona się uśmiecha.
Jesteśmy razem już 4 miesiące. Jeszcze nigdy nie byłem tak zakochany. Kiedy się z nią rozstaję, chociaż na chwilkę, czuję ogromną gulę w gardle.

6 lipca 2015

Już wkrótce...

Bonjour!
Ogromne excusez-moi za ostatni brak postów na blogu. Tak jak już wspominałam, zaczęłam remont pokoju, dlatego w domu panuje istny chaos i nie mam warunków do tworzenia dla Was opowiadań. Jednak wiem już o czym będę dla Was niebawem pisać. Jako, że w ankiecie wybraliście historię smutną i kryminalną, a chciałabym spełnić Wasze oczekiwania, zacznę od pewnej smutnej opowieści. Za kryminały zabiorę się, kiedy będę już miała swój wymarzony pokój :)
Do zobaczenia niebawem w kolejnej wielorozdziałowej historii.
Au revoir!

28 czerwca 2015

Jak piszę historie?

Bonjour!
Chciałabym Wam dziś opowiedzieć o moim "procesie" tworzenia historii.
Z tego co wiem, to większość osób zaczyna pisanie od wymyślenia tematu opowiadania, do którego następnie dobiera bohaterów. Ja natomiast robię odwrotnie. Na codzień bacznie obserwuję otaczających mnie, nieznajomych ludzi - oni są dla mnie pewną formą inspiracji. Następnie, mając pojęcie o różnych typach ludzi, tworzę w wyobraźni bohaterów - nadaję im imiona, osobowość... - i umieszczam ich w ich własnym świecie. Na tym etapie tworzenia moja głowa przypomina niemal grę "The Sims"! :) Później staram się jak najmocniej wbić w umysł głównego bohatera opowiadania. Próbuję myśleć i czuć tak jak on.

22 czerwca 2015

Kolejne opowiadanie

Bonjour!
Tak ciepło przyjeliście historię Any, że chciałabym znów coś dla Was stworzyć :). Mam jednak pewien problem - nie wiem, co chcielibyście u mnie przeczytać... Moglibyście mi nieco pomóc i wyrazić swoje zdanie w ankiecie, którą umieściłam po lewo, nad liczbą wyświetleń (możecie zaznaczyć W niej kilka opcji)?
<----
Z góry ogromne mercie, dla wszystkich, którzy postanowią mnie wesprzeć ;)
Au revoir!

21 czerwca 2015

Zmiany

Bonjour!
Jestem osobą, która uwielbia się zmieniać. Nie potrafiłabym żyć w monotonii. Dlatego też opracowałam plan na wakacje, który powinien wywrócić mój świat do góry nogami. Zaczynam od całkowitego remontu pokoju - wyrzucam z niego dosłownie wszystko, maluję ściany i kupuję nowe meble, ozdoby itd. Później przyjdzie pora na ubrania. Wyrzucę 99% swojej szafy, po to, aby zastąpić wszystko nowościami. Na sam koniec pójdę do fryzjera i najprawdopodobniej zmienię o 180 stopni swoją fryzurę. Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany.

16 czerwca 2015

Ana Rozdział 10. KONIEC

-Mama!! - krzyczę w niebogłosy.
Ona tylko uśmiecha się smutno i powoli rozpływa w powietrzu. Znów ją straciłam...
Nagle grunt pod moimi nogami znika i zaczynam spadać w przestrzeń. Dookoła mnie wirują różne barwy, tworząc piękne, abstrakcyjne obrazy. Przez moment jestem w transie. Napawam oczy najróżniejszymi kolorami. W końcu otrząsam się, patrzę w dół i widzę ogromną ceglaną ścianę. Zbliżam się do niej coraz szybciej i nie mogę zatrzymać. Moje ciało uderza w nią z wielkim impetem. 
Piszczy mi w uszach i czuję się strasznie zmęczona. Ból rozsadza mi skronie, więc zamykam oczy. Nagle orientuję się, że ten dziwny pisk wcale nie pochodzi z mojej głowy. Rozpoznaję w nim swoją ulubioną piosenkę. Zdezorientowana próbuję usiąść i rozglądam się dookoła. Przecieram oczy i  z całej siły szczypię się w rękę. Jestem... W swoim pokoju! Podnoszę telefon i sprawdzam datę. Z niedowierzaniem stwierdzam, że taki sam dzień widniał na grobie, który pokazała mi dziewczynka w żółtym płaszczyku. To ostatnie chwile mojego życia. Ale tym razem nie jestem duchem... Jestem po prostu sobą! Nagle coś sobie uświadamiam. Zrywam się z łóżka i biegnę do kuchni. Pusto... Czuję ogromną gulę w gardle. A więc nie wszystko zdołałam naprawić...

14 czerwca 2015

Ana Rozdział 9.

Nie mogę przestać patrzeć na swoją rękę. Jest taka śliczna. Została na niej tylko jedna, ostatnia blizna. Podnoszę wzrok i zauważam małą postać w żółtym płaszczyku. Choć uśmiecha się do mnie, jej oczy są smutne. Wygląda, jakby od dawna nie spała.
- Cieszę się, że tu jesteś - mówię, bo jej obecność naprawdę mnie uspokaja.
Mała znów się uśmiecha, ale po chwili poważnieje.
- Posłuchaj mnie uważnie. Naprawiłaś swoje błędy i zasłużyłaś na szczęście. Jednak, zanim ono nadejdzie, musisz podjąć jeszcze jedną decyzję - szepcze dziewczynka.
Ręką pokazuję jej, aby mówiła dalej.
- Jako karę za swoje okaleczanie, musisz zapomnieć jedną osobę ze swojego życia oraz wszystkie związane z nią wspomnienia. Już nigdy nie będziesz jej pamiętać. Nie próbuj oszukiwać - to bez sensu - uprzedziła mnie.

3 czerwca 2015

Ana Rozdział 8.

Bonjour!
Dawno się nie odzywałam, ale wyjechałam na niesamowite warsztaty filmowe do Gardzienic, a nie było tam Internetu. Teraz jestem już w domu, więc wracamy do historii Any ;)
Czuję ogromny ból w tyle głowy. Jest tak silny, że na moment zamykam oczy i siadam na podłodze. Kiedy je otwieram,  jestem w parku. Nic nie rozumiem. Czemu akurat tutaj? Uwielbiałam tu przesiadywać i nic złego nigdy mi się w tym miejscu nie przytrafiło. Wręcz przeciwnie - to właśnie tu spotkałam Jo. Widzę 14 letnią dziewczynkę, idącą ścieżką. Siada na ławce i wyjmuje książkę. Wstaję i przysiadam się do niej. Próbuję przypomnieć sobie ten dzień i nagle oblewa mnie zimny pot. To właśnie wtedy poznałam mojego chłopaka. Czemu miałabym temu zapobiegać?! Przecież to najlepsze co mi się przytrafiło! Po chwili go zauważam. Idzie prosto na mnie.
- Cześć. Jestem Jo. Czemu siedzisz tutaj sama? - zaczyna.

13 maja 2015

Ana Rozdział 7.

Mocny podmuch wiatru rzuca mnie na ziemię. Uderzenie jest tak silne, że na moment tracę świadomość. Rozglądam się. Dookoła mnie jest strasznie ciemno. Nagle zauważam srebrny przedmiot, błyszczący się w oddali. Podchodzę bilżej. Wyciągam rękę w jego kierunku. Klamka... Delikatnie naciskam na nią. Dopiero wtedy zauważam drzwi. Otwieram je. Pokój, do którego się dostałam, jest różowy, strasznie jasny i... pusty. Słyszę jak ktoś wbiega po schodach. Odruchowo chowam się za szafą, choć przecież jestem duchem. Do pomieszczenia wchodzi mała, zapłakana dziewczynka. Zdaję sobie sprawę, że - kolejny raz - to ja. Tym razem mam 10, a nie 6 lat. Po chwili uświadamiam sobie co się zaraz stanie. Zaraz wyjmę nożyczki i po raz pierwszy okaleczę swoje ciało... Robi mi się niedobrze na samą myśl. Próbuję chwycić mała, ale ręcę nagle przestały mnie słuchać. Chcę sobie przypomnieć dlaczego się wtedy skrzywdziłam.

11 maja 2015

Ana Rodział 6.

Nie żyję, nie żyję, nie żyję... Tylko ta jedna myśł huczy mi w głowie. Podchodzę bliżej i przejeżdżam palcem po pozłacanych literach. Muszę usiąść, bo strasznie boli mnie głowa. Chowam twarz w dłonie i próbuję wszystko sobie poukładać. Byłam nieszczęśliwa, chodziłam na terapię, wybuchłam, uderzyłam ręką w lustro, nie żyję...
- Szkło zrobiło Ci bardzo głęboką dziurę w ręcę. - dziewczynka, jakby czytała mi w myślach, pokazuje strupa na moim nadgarstku. - Powiedzieli, że straciłaś zbyt dużo krwi i tylko Twoja mama mogłaby dać Ci swoją. Zadzwonili do niej, ale była pijana. Powiedzieli, że najwcześniej jutro będzie użyteczna. - mała próbowała wszystko mi wytłumaczyć.
- Czy to dlatego się zabiła? - pytam.
- Tak. Nie mogła sobie wybaczyć. Była bardzo smutna. - wzdycha.
- Mogę się z nią spotkać?

10 maja 2015

Ana Rodział 5.

Patrzę na dziewczynkę i szczypię się w rękę. To musi być sen. I choć wcale się nie budzę, to właśnie tak sobie wmawiam.
- Czemu płaczesz? - mała nie odpuszcza.
Spotykam się z nią wzrokiem. 
- Moja mama nie żyje... - szlocham, wciąż oszołomiona. 
- Wiem. Choć. - wyciąga małą rączkę w moim kierunku. - Coś Ci pokażę.
Chwytam jej dłoń i razem przemierzamy zatłoczone ulice.
- Powiedz mi, jak się nazywasz? - pytam.
- Johanna, ale rodzice mówią na mnie Ana. - odpowiada z błogim uśmieszkiem.

6 maja 2015

Ana Rozdział 4.

Budzę się skulona na podłodze. Rozglądam się. Mamy nigdzie nie ma. Wstaję i człapie do kuchni. Otwieram drzwi i momentalnie je zamykam. Idę do swojego pokoju i, niczym robot, pakuję swoje rzeczy. Nie myślę, nie czuję. Wychodzę z domu. Im dalej od niego jestem, tym szybciej idę. W końcu biegnę sprintem. Przeciskam się między ludźmi na zatłoczonej ulicy. Nagle potykam się i upadam na chodnik, jak kłoda. Przyciskam twarz do zimnego betonu. Chce zniknąć, wtopić się w ziemię.  Czekam w nadzieji, że grunt zaraz się rozstąpi i jakaś magiczna siła mnie stąd zabierze. Niestety tak się nie dzieje, a ja muszę wstać. Resztkami sił siadam na piętach, zakrywam twarz dłońmi i po kolei wszystko odtwarzam. Czuję ciepłą skórę mamy pod opuszkami, kiedy usypiam.

3 maja 2015

Ana Rozdział 3.

Chowam twarz w dłonie. Jo musi być na mnie naprawdę wściekły. Wie, że jeśli dzwonię ze szkoły, to znaczy, że coś jest nie tak. Nie rozumiem co się dzieje. I tak nie mogę skupić się na lekcjach, więc postanawiam się zerwać. W końcu rozlega się dzwonek kończący wos. Wstaję i dyskretnie idę w kierunku szafki. Wyjmuję z niej ubrania, rozglądam się i szybko wychodzę ze szkoły. Staram się na nikogo nie patrzeć, po prostu idę przed siebie. Docieram do domu. Widzę, że rolety w salonie są opuszczone. Mama nie używała ich od tak dawna, że już zapomniałam o ich istnieniu. Wyjmuję klucz. Powoli przekręcam go w zamku. Serce podchodzi mi do gardła. W domu jest ciemno i parno. 
- Mamoooo? - krzyczę.

23 kwietnia 2015

Ana Rozdział 2.

Budzę się na podłodzę w łazience. Zupełnie nic nie pamiętam. Strasznie boli mnie głowa. Zamykam oczy. Obrazy zaczynają do mnie wracać. Rozglądam się. Kawałki szkła zniknęły, nie ma też lustra. Otacza mnie nieudolnie usunięty ślad po kałuży krwi. Scena jak z horroru. Patrzę na rękę. Jest cała porozrywana. Nic z tego nie rozumiem. Skoro ktoś pozbierał szkło i umył podłogę, to czemu mnie nie zabrał? Dlaczego mi nie pomógł? Ociężale wstaję, próbując utrzymać równowagę. Biorę swój plecak i otwieram drzwi łazienki. Wychodzę. Ciągle oszołomiona przeciskam się przez tłok szkolnego korytarza. W oddali widzę swoją klasę. Podchodzę do nich, jak gdyby nigdy nic.

21 kwietnia 2015

Ana Rodział 1.

Bonjour!
Postanowiłam spróbować napisać dla Was "książkę". Co jakiś czas będą się pojawiały posty z kolejnymi rodziałami (chyba, że Was to nie zaciekawi). Oto rodział pierwszy:
- Cześć. Nazywam się Mara, mam 15 lat. Mój ulubiony kolor to różowy, bla, bla, bla. - słucham tej Barbie coraz mocniej przewracając oczyma. Jak można być tak pustą?! Siedzę z rękoma szkrzyżowanymi na piersi. Twarz chowam pod moją gęstą, orzechową grzywką. Wyciągam nogi, zamykam oczy i uciekam do własnego świata.
Z zadumy wyciąga mnie kobieta stojąca tuż przed moimi butami.
- Twoja kolej. Powiedz nam coś o sobie. - mówi z przesłodzonym uśmiechem.
Przedrzeźniam jej udawany uśmiech. Wstaję. 
- Jestem Ana. Mam 16 lat. Codzień rano, gdy patrzę w lustro widzę brudną, pryszczatą, wiecznie niewyspaną i napuchniętą dziewczynkę z przekrwionymi, zielonymi oczami. Mimo to cieszę się, że nie jestem taką plastikową lalą jak Ty. Po co w ogóle tu przyszłaś? Jara Cię obserwowanie tępych nastolatek siedzących w kółku?! Mam Ciebię i te Twoje zajęcia w dupie! - mówię coraz głośniej.

12 kwietnia 2015

Powązki

Bonjour!
Dziś byłam w Warszawie, na Powązkach. Z powodu 5 rocznicy katastrofy Smoleńskiej, postanowiliśmy zrobić sobie wycieczkę po warszawskich cmentarzach. Wiem, że mogę zostać za to skrytykowana. (Jeśli mimo wszystko nie chcesz czytać o katastrofie, przewiń trochę niżej) Może jestem tylko dziecinną 15-latką, ale uważam, że ta cała sytaucja jest chora.  10 kwietnia 2010 roku podzielił Polskę na 2 części. Teraz ludzie i politycy przekrzykują się, zamiast naprawdę pomyśleć o ofiarach tej tragedii. Według mnie nie zależy im na uczczeniu zmarłych, tylko na byciu zauważonym. Przecież ich ciągłe awantury nie zwrócą dusz 96 osób! Spowodują tylko, że cały naród będzie miał kompletnie dość Smoleńskiej historii. Ludzie, nie popadajmy w paranoję! Nawet jeśli nie lubiliśmy kogoś z TU-154 to naprawdę nie możemy pójść do niego na grób i choć przez chwilę oddać mu hołd? Aż tak przepełnieni nienawiścią jesteśmy? Musimy niszczyć groby i samemu, nawet po czyjejś śmierci, wymierzać wobec niego sprawiedliwość? Według mnie pamięć i szacunek, większy, bądź mniejszy, należą się każdemu człowiekowi, nie ważne, czy był świętym, czy mordercą.
Ale dość już o tej polityce!

22 marca 2015

Żmudne początki.

Bonjour!
Jak na pierwszego posta przystało, czas na sprawy organizacyjne! :)
Na pomysł założenia bloga wpadłam o północy i tworzyłam go, aż do teraz. Jestem więc delikatnie zmęczona, ale skoro zaczęlam, to muszę skończyć ;)
W mojej kawiarence nie chciałabym się ograniczać do jednego wątku. Myślę, że będzie ona blogiem wielotematycznym. Dzięki temu posty będą pojawiać się częściej i każdy znajdzie w nich coś dla siebie. Wbrew pozorom nie będę się tutaj rozpisywać nt. Francji. Po prostu uważam, że jest to kraj niezwykle piękny, dlatego też chciałam, aby mój blog wizualnie go przypominał :)
Na dole strony macie możliwość zaobserwowania mojego bloga. Kliknijcie i bądźcie na bierząco! ;)
Myślę, że starczy tych nudnych, "ważnych" spraw.
Mam ogromną nadzieję, że docenicie moje wysiłki i będziecie chcieli w przyszłości ze mną współpracować. :)
Do zobaczenia niebawem!
Au revoir!

Instagram