Rozwijane menu

20 sierpnia 2015

Jeden mały błąd. Rozdział 9. KONIEC.

Nie mogę w to uwierzyć. Stoję nad grobem Jaśka. Jak to się mogło stać?! Cała krew odpłynęła mi z twarzy. Czuję, że kręci mi się w głowie, więc siadam na ławce. Przypominam sobie słowa staruszki... Jak Romeo i Julia...
Czy Jasiek naprawdę popełnił samobójstwo? Nie. Nie zrobiłby tego. Muszę dowiedzieć się co się stało.
W tym celu wydaję ostatnie pieniądze na taksówkę i wracam do domu. Kiedy stoję na schodach, w głowie mam mętlik. 
Delikatnie pukam do drzwi.
Otwiera mi mama. Z każdą sekundą jest coraz bardziej blada. Czuję, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. 
- Mamo... Ja... Ja Ci wszystko wyjaśnię, tylko wpuść mnie do środka - oczy zachodzą mi łzami.
Wchodzimy do salonu. Mama siada na kanapie i w milczeniu czeka na wyjaśnienia.
Biorę głęboki oddech i opowiadam jej o moim, jak się okazało, zabójczym planie.
- Maju... Ty masz pojęcie, co zrobiłaś?! - mówi, ciągle podnosząc ton głosu.
Z opuszczoną głową, oglądam swoje buty przez morze łez.
- Jasiek tak się o Ciebie martwił! Zrobiłby wszystko, żeby Cię odnaleźć! Ukradł tacie samochód i szukał Cię w środku nocy, setki kilometrów od domu! A Ty tak po prostu zabawiałaś się wtedy ze swoim eks, tak?! - twarz poczerwieniała jej ze złości - Kiedy Jasiek znalazł telefon nad jeziorem, był pewien, że nie żyjesz! Załamał się. Niewyspany i roztrzęsiony wsiadł za kierownicę, by zginąć kilka kilometrów dalej! - jej głos coraz bardziej się łamie.
- Ja... Ja nie chciałam - dostaję ataku spazmów.
-  Zabiłaś go! Posłuchaj mnie, Majeczko. Moja córka nie żyje. Popełniła samobójstwo, rozumiesz? Dlatego teraz opuścisz mój dom i już nigdy do niego nie wrócisz. - krzyczy mi prosto w twarz.
Zasłaniam twarz dłońmi. Biorę w rękę swoje rzeczy i wybiegam na zewnątrz.
***
Od kilku godzin błąkam się po ulicach Wrocławia. Mroźny wiatr opatula moje ciało. Jestem głodna i zmęczona, ale nie mam już więcej pieniędzy. Nie mogę też pójść do nikogo, prosić o schronienie. Przecież, oficjalnie rzecz biorąc, nie żyję... W końcu znajduję stary budynek, do rozbiórki. Wchodzę do środka. Jego spróchniała podłoga trzeszczy mi pod stopami. Znajduję w miarę przytulne miejsce, naprzeciw okna. Z walizki wyjmuję kurtkę i rozkładam ją na deskach. Siedzę tak, nie mogąc przestać myśleć o Jaśku. 
Jak bardzo musiał mnie kochać?
Jak bardzo go zraniłam?
Jak bardzo podłą suką jestem?
Te trzy pytania towarzyszą mi, odkąd tylko wyszłam z domu. 
Przez okno spoglądam na księżyc. To naprawdę piękna noc. Wpatruję się w niebo i popadam w melancholię. Znużona wydarzeniami ostatnich dni, usypiam na pokrytej mchem podłodzę, po to, aby już nigdy się nie obudzić.
Tak, dobrze słyszeliście. Umarłam z głodu, chłodu i wycięczenia. Moje ciało odnaleziono kilka miesięcy później, podczas wyburzania budynku.
Mam tylko nadzieję, że świat z czasem mi wybaczy. Już nigdy nikogo nie skrzywdzę. Obiecuję.

5 komentarzy:

  1. Nie mogłam się doczekać kolejnej części tego opowiadania. Zakończenie trochę smutne :c ale nie można było przewidzieć happy endu. Mam do ciebie pytanie. Masz wspaniały szablon na blogu, sama zrobiłaś, czy ktoś ci zrobił? Życzę miłego dnia :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie dziękuję za miłe słowa, ale przeceniasz mnie, myśląc, że mogłabym go zrobić sama ;) Jego pierwowzór pobrałam ze strony http://www.deluxetemplates.net/category/blogger-template . Na pewno znajdziesz tam coś dla siebie :) Gdybyś miała jakiś problem z dodaniem szablonu, to do mnie napisz: s.kulik@poczta.fm :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję, z chęcią skorzystam :D

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Wasze komentarze :)

Instagram