Zanim poznacie 2 rodział Labiryntu, chciałabym poinformować Was, że w roku szkolnym posty będą ukazywać się rzadziej (średnio raz na tydzień). O wszystkich ewentualnych zmianach będę informować Was na Facebooku Kawiarenki, na którego serdecznie Was zapraszam :)
Koniec informacji - Miłego czytania :)
Nareszcie dotarłam na miejsce. Biorę głęboki oddech i pukam do drzwi.
- Kto tam? - krzyczy głos zza desek.
- Lirea. - odpowiadam przewracając oczami.
Słyszę chrupot zamka. Drzwi powoli uchylają się, a w nich stoi uśmiechnięty Elakim.
- Proszę, wejdź. - zaprasza mnie gestem dłoni.
- Mama prosiła, żebym kupiła balsam na połysk skrzydeł. Masz trochę?
- Oczywiście. Zaraz przyniosę. - Elakim widocznie posmutniał.
Kiedy się odwrócił, ja uważnie go obserwowałam. Wyglądał śmiesznie. Był wysoki, strasznie chudy i miał krótkie, wiotkie i nieproporcjonalne ręce. Jego skrzydła miały granatowy kolor i ostry kształt. Całe to połączenie tworzyło uroczo niezdarnego chłopczyka, o którym nie dało się myśleć poważnie.
Po chwili znów odwrócił się w moją stronę. W ręku trzymał czerwoną buteleczkę.
- Tylko tyle mi zostało. - podał mi flakon.
- Zupełnie nic. - obdarzył mnie figlarnym uśmieszkiem.
Również się uśmiechnęłam.
- Pójdę już. - wskazałam palcem na drzwi.
Wychodząc, ucałowałam go w policzek. Oczy aż zabłyszczały mu z radości.
Już miałam lecieć do domu, kiedy usłyszałam huk.
- Ałłł... Ałaaaa... - dobiegało z oddali.
W takich chwilach nienawidzę być Dertem. Elficka strona mnie od razu pobieglaby na pomoc. Siedzący we mnie Org podpowiada mi, aby wrócić do domu.
Elf tym razem wygrywa. Wznoszę się nad drzewa i wyszukuję rannego. Kiedy go dostrzegam, zauważam jeden problem... Nie jest ani Elfem, ani Ogrem. To musi być Człowiek. Kolejny raz jestem rozdarta. Jeśli mu nie pomogę - umrze. Ale przecież nie wolno nam zbliżać się do ludzi.
Przezwyciężam strach i, mimo zakazu, podfruwam do niego.
Dookoła walają się połamane gałęzie, a z jego rany na głowie ciągle wypływa krew. Najwyraźniej spadł z drzewa. Patrzy na mnie mętnym wzrokiem. Dobrze, że wiem co robić. Szybko znajduję odpowiednie rośliny i robię z nich opatrunek. Podaję mu też zioła nasenne. Chłopak po chwili już chrapie.
Siadam naprzeciw i przyglądam mu sie. Z opowieści znałam Ludzi, jako brutalne, ogromne stwory. On natomiast wygląda całkiem podobnie do mnie. Jasne, nieco zakrwawione włosy, opadają mu na twarz. Ma silne ramiona i bladą cerę. Zauważam też, że brak u niego skrzydeł. No i uszy mają inny kształt niż moje. Czuję dziwne mrowienie w brzuchu. Nie mam czasu się nad nim zastanawiać, ponieważ chłopak zaczyna się budzić. Po chwili spogląda już na mnie swoimi zdziwionymi czarnymi oczami. Próbuje otworzyć usta, ale ja z przerażeniem wzbijam się w niebo. Odfruwam najszybciej jak potrafię. Nic z tego nie rozumiem, ale nie mogę spytać o to mamy. Zabiłaby mnie, gdyby dowiedziała się, że Człowiek mnie widział...
Kiedy dotarłam do domu, od razu położyłam się spać. Usypiając nie mogłam zapomnieć o tej nietypowej istocie... Wbrew pozorom, chciałabym go jeszcze kiedyś spotkać.
Przez całą noc, widziałam go w snach.
Uwielbiam te twoje opowiadania :* Szkoda, że będziesz rzadziej pisać, bo bardzo lubię odwiedzać twój blog ;---; Ale rozumiem, szkoła i te inne sprawy. No nic. Życzę miłego dnia i dużo weny :3
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Myślę, że w roku szkolnym posty będę dodawać co niedzielę. Jeśli jednak któregoś tygodnia nie dam rady, poinformuję Was o tym na facebooku, więc zapraszam do polajkowania go :)
OdpowiedzUsuń