Rozwijane menu

19 sierpnia 2016

Dziewczyna z blizną #8

Gdy obudziłam się następnego dnia, czułam sie potwornie. Tomek jak zwykle wrócił już do siebie, więc mogłam wtulić się jedynie w małego misia - prezent od dziewczyn z Domu Dziecka.
Leżałam tak i, wdychając zapach pluszaka, wspominałam wczorajszy dzień.
Ledwie ją poznałam, nie zdążyłam nawet upewnić się, czy to ona, a już jej nie ma. 
Teraz zostal mi tylko ojciec... Człowiek, który wpakował mnie w to wszystko. To przez niego nie miałam rodziny. 
Była to jednak ostatnia osoba, która moga mi cokolwiek o mnie powiedzieć. Jakaś część mnie po prostu musiała go odnaleźć. 
Spędziłam więc cały dzień na szukaniu informacji o zabójstwie swojej matki. Widziałam okropne zdjęcia zakrwawionego chodnika i mezczyzny prowadzonego w kajdankach. 
„Mój ojciec” - pomyślałam z obrzydzeniem.
W koncu na jednej z fotografii udało mi sie dostrzec więzienie. Choć 16 lat temu budynek wyglądał trochę inaczej, bez problemu rozpoznałam to miejsce.
Chciałam pojechać tam z samego rana. Musiałam się z nim spotkać... Może spróbować zrozumieć...
Ale na pewno nie sama.
Nie pozostało mi więc nic innego, jak poprosić o pomoc Tomka. Rozczesałam włosy, znalazłam jakieś czyste ciuchy i poszłam prosto pod drzwi mieszkania nr 24. 
Otworzyła mi... Sonia. 
- A... Alicja... - wyszeptała piskliwym głosikiem i wtuliła się we mnie.
- Wszystko w porządku? Jest Tomek?
Mała podniosła głowę. Dopiero teraz zauważyłam, że płacze.
Spojrzałam wgłąb mieszkania i zrobiło mi się słabo. Odsunęłam Sonię i przeszłam korytarzem do kuchni. To co tam zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. 
Na podłodze leżał ojciec Tomka, boleśnie wykrzywiony, w zaschniętej kałuży krwi.
- O Boże... - wyszeptałam, zasłaniając oczy dziewczynce.
- Alicja?! Co Ty tu... - usłyszałam zza pleców głos Tomka.
- Co tu się stało? - spytałam ze spuszczoną głową, a z oczu bezwiednie płynęły mi łzy.
- Ja... To nie tak... - chłopak głośno przełknął ślinę.
Powoli odwróciłam się i spojrzałam na niego. Na białym t-shircie ostro kontrastowały mu czerwone plamy krwi. 
- Ty idioto!!! Co Ty zrobiłeś?! - krzyknęłam i rzuciłam się na niego, uderzając go pięściami.
Chwycił moje dłonie i przycisnął do siebie. Szarpałam się chwilę, ale w końcu wtuliłam w niego głowę, czując okropny, metaliczny zapach.
- Ja po prostu... Byłem pijany, okay? Poniosło mnie... - szlochał.
Na samo wyobrażenie tej sytuacji zrobiło mi się niedobrze. Na dodatek mówił o tym z taką lekkością.
Nagle zdałam sobie sprawę, że się go boję. Jest takim samym potworem jak mój ojciec... 
Odsunęłam się od niego, wzięłam Sonię za rękę i wyszłam bez słowa. 
- Alicja! Przepraszam! Ja... Ja Cię kocham! Musisz mi teraz pomóc! - słyszałam jego rozpaczliwe, oddalające się krzyki i mocno zagryzałam wargę, by to wytrzymać. 
Zabrałam dziewczynkę do swojego mieszkania, starając się nie dać po sobie nic poznać sąsiadom, których mijałyśmy po drodze.
Gdy tylko zamknęłam za nami drzwi, mała usiadła na kanapie i zaczęła opowiadać.
- To... to było dziś w nocy... spałam. Nie wiedziałam, że Tomek wrócił. Rano, gdy się obudziłam, chciałam zrobić sobie herbatki i... - zająknęła się - ... i zobaczyłam tatę.
Nie wiedziałam co powinnam jej powiedzieć, więc usiadłam, przytuliłam ją i po prostu milczałam. 
- Jadłaś coś? - spytałam po chwili, by rozładować napięcie. Przeżywałam w końcu swoją własną tragedię. Obydwie dziś kogoś straciłyśmy.
Dziewczynka pokręciła przecząco głową. 
- Zaczekaj, zrobię Ci kanapkę...
- Nie idź! - histerycznie krzyknęła mała, gdy tylko spróbowałam wstać.
- Dobrze, już dobrze - wyszeptałam, gładząc ją po głowie.
Wiedziałam, że moja wizyta w więzieniu będzie musiała poczekać.


12 sierpnia 2016

Dziewczyna z blizną #7

*na początku chciałam tylko wtrącić, że następny rozdział prawdopodobnie pojawi się dopiero w czwartek, ponieważ jutro wyjeżdżam :)*
~~~
- Co zamierzasz zrobić? - spytał mnie rano Tomek, podając kubek z herbatą.
- Nie wiem... Ta kobieta nie dała mi nawet swojego numeru telefonu... - westchnęłam, biorąc pierwszy łyk.
- Nie do końca. Przeglądałaś tę gazetę? 
- Nie miałam do tego głowy... Jest tam coś ciekawego?
- Staruszka najwyraźniej napisała swój numer nad tytułem artykułu o anonimowym dziecku. Problem w tym, że ten fragment zamókł i kilku cyfr nie umiem rozczytać - zamyślił się nad gazetą.
Przyglądałam mu się z uwagą.
- Nie stój tak, bo wyglądasz jak Diebenkorn Russell - zaśmiałam się.
- Dobra, w nocy trochę się denerwowałem, ale nie wmówisz mi, że jestem siwy - podszedł do mnie i dał mi buziaka w czoło.
- No może nie do końca - droczyłam się - Daj mi lepiej tę gazetę.
Tomek miał rację. Dwie cyfry były kompletnie nieczytelne. Spędziliśmy więc godzinę na sprawdzaniu wszystkich możliwych kombinacji, aż w końcu znaleźliśmy dobry numer.
- Halo? - spytał młody, damski głos.
- Dz... Dzień dobry? Chyba pomyliłam numery...
- Chciała się Pani dodzwonić do Pani Hani? To jej telefon - dziewczynie niepewnie zadrżał głos.
- Chyba tak... To taka staruszka, em, no wie Pani... Ma mało włosów, jest przygarbiona... - dukałam.
- Jak to staruszka - odpowiedziała krótko, bardziej do siebie, niż do mnie - Myślę jednak, że mówimy o tej samej osobie. Niestety stan Pani Hani nie pozwala jej na prowadzenie rozmów... 
- Słucham? To nie możliwe - ostro zaprotestowałam. Przecież widziałam ją parenaście godzin temu. Może nie wyglądała jak osiemnastka, ale bez przesady...
- Wyszła wczoraj ze szpitala i przeziębiła się. Wróciła cała przemoczona, a przy jej chorobie to nie wróżyło nic dobrego. Przykro mi - zakończyła wyuczonym, lekarskim akcentem.
- Mogłaby mi Pani powiedzieć, w jakim szpitalu leży? Chciałabym ją odwiedzić - nie byłam w stanie jej uwierzyć.
Pielęgniarka podała mi adres miejsca, gdzie, być może, właśnie umierała moja babcia.
Tomek patrzył mi w oczy przez całą rozmowę, próbując wyczytać z nich cokolwiek. Kiedy tylko się rozłączyłam, od razu spytał, co się stało.
- Musimy do niej pojechać. Później ci wytłumaczę - zadecydowałam.
Wzięliśmy taksówkę. Po drodze streściłam Tomkowi całą historię, od czasu, do czasu czując na sobie wzrok puszystego taksówkarza.
Gdy tylko znaleźliśmy się w szpitalu, moje serce zaczęło szybciej bić. Przed wejściem na oddział powitał nas ogromny napis ONKOLOGIA. Tomek mocno chwycił mnie za rękę.
Szliśmy długim korytarzem, mijając otwarte sale z pacjentami. Zawzięcie patrzyłam przed siebie. Nie chciałam widzieć tych chudych twarzy, pozbawionych życia. Myślałam, że nigdy nie dotrzemy do babci. Że będzie już za późno. 
Na szczęście tym razem się pomyliłam.
Nie zrobiła tego jednak pielęgniarka. Pani Hania naprawdę była moją babcią. 
Leżała bezwładnie na śnieżnobiałym łóżku, drżąc delikatnie. Zamglonym wzrokiem widziała coś innego, niż zimne, otaczające ją ściany. Sine usta miała lekko uchylone i co jakiś czas szeptała pod nosem. Była taka... Nieobecna.
- To ona? - szepnął mi na ucho Tomek.
Pokiwałam smutno głową, czując łaskoczące mnie po policzkach łzy. Podeszłam do niej ostrożnie i dotknęłam jej ręki.
Ospale odwróciła głowę w moim kierunku.
- Babciu...
- Zosieńka - powiedziała tak głośno, jak tylko choroba jej na to pozwalała.
Miałam wrażenie, że się uśmiechnęła, choć może to skurcz wykrzywił jej twarz.
- Babciu, musisz mi coś powiedzieć... Mój tata żyje? - spytałam, gorzko przełykając ślinę.
Była bardzo słaba, ale mimo to w jej oczach znów pojawił się błysk gniewu.
- Tak... Robert... Torkowski... W... Więzieniu... - dukała, krztusząc się.
- Dobrze, dobrze, spokojnie - pogłaskałam ją po głowie.
- Moja Zosia - westchnęła z uśmiechem i zamknęła zmęczone oczy.
Uszy wypełnił mi przeraźliwy, ciągły pisk. 
O nie.
- Babciu... Babciu, wszystko w porządku?! - delikatnie potrząsnęłam jej ramionami - Tomek! Idź po lekarza.
Chłopak stał w drzwiach, smutno mi się przyglądając.
- Co tak stoisz?! Idź! - krzyknęłam, zanosząc się płaczem.
Tomek podszedł do mnie i wyprowadził mnie z sali, do której spokojnie szła pielęgniarka.
Dlaczego się nie spieszą? Dlaczego jej nie ratują?! 
Czułam się okropnie. Wtuliłam się w chłopaka i patrzyłam jedynie na jego koszulę. Zapachem jego perfum próbowałam zamaskować odór starych ludzi, lekarstw i śmierci. Ostry pisk wciąż szumiał mi w głowie.
Nie pamiętam, kiedy wyszliśmy ze szpitala, ani jak dostałam się do domu. Pamiętam jednak wszystkie koszmary, które śniły mi się tej nocy. Kolejny raz nie miałam nikogo...
Nikogo, poza Nim...

7 sierpnia 2016

Dziewczyna z blizną #6

Nieznajoma postać coraz bardziej wyłaniała się z wieczornego mroku.
Gdy moje oczy przyzwyczaiły się nieco do ciemności, zdałam sobie sprawę, że stoi tyłem do mnie. Była niska. Choć nie. Była po prostu przygarbiona. Miała kruche, cienkie łydki, które wiatr odsłaniał od czasu, do czasu spod długiej spódnicy. Ręce skrzyżowała na piersi, tak, jak kulące się z zimna dziecko. 
Zrobiłam jeszcze kilka kroków w przód i zauważyłam jej przerzedzone, białe włosy.
- Przepraszam - szepnęłam, ale ani drgnęła - Przepraszam! - powtórzyłam głośniej.
Opuściła ramiona i nasłuchiwała, jak zagrożone zwierzę. Powoli odwróciła się. Jej pomarszczona starością twarz zaczęła się rozluźniać, by po chwili wykrzywić się w szerokim uśmiechu. Tym samym, który widziałam podczas urodzin...
Wyciągnęła w moją stronę drżące ręce, a ja przed oczami miałam jedynie koślawo napisany list.
- Dziecinko... - wyszeptała, opierając pachnące kremem dłonie na moich policzkach.
Instynktownie odsunęłam się.
- Kim pani jest? - mówiłam przez zaciśnięte mocno zęby.
- Zosiu! Tak wyrosłaś! - powtarzała, jakby w amoku, znów wyciągając ręce.
- Proszę mnie nie dotykać. Kim pani jest i dlaczego nazywa mnie pani Zosią?! - zacisnęłam wściekle pięści.
- Co on ci zrobił?! - obróciła moją głowę, by dokładnie widzieć bliznę na policzku.
- Pani jest wariatką! - krzyknęłam.
- Przepraszam... Po prostu tak dawno cię nie widziałam... Zosiu... Zosieńko... 
- Pytam ostatni raz, kim pani jest, do cholery?! - spojrzałam głęboko w jej oczy.
- Twoją babcią, Zosiu - uśmiechnęła się ciepło.

2 sierpnia 2016

Wakacje 2016 - spełnienie marzeń i urzeczywistnienie koszmarów w jednym.

Bonjour!
Chcieliście, więc jest - relacja z Paryża! 
9 lipca 2016 r., koło godziny 6:00, wyjechałam z domu. Jak zwykle, na wakacje jechaliśmy własnym samochodem. Tym razem wybraliśmy Hiszpanię. Niemal 24 godziny jazdy w czteroosobowej grupie, na dodatek z psem. Niewykonalne. Dlatego też postanowiliśmy zorganizować sobie nocleg. Oczywiście musiał być on w Paryżu! Nie potrafiłabym być tak blisko i nie odwiedzić mojej ukochanej stolicy!
Sprawa nie była jednak aż tak prosta. Termin naszego pobytu w Paryżu miał obejmować 9, 10 i 11 lipca. No właśnie... 10 lipca... Dzień finału Euro 2016! Jak można się domyśleć, ceny noclegów w tym dniu były ogromne.
Nie pozostało nam więc nic innego jak 18 dzielnica - Montmarte. 
Hotel nie zapowiadał się zbyt dostojnie, ale przecież to tylko dwie noce! Nie potrzebujemy luksusów.
Jednak to, co miało nas czekać na miejscu, było gorsze, niż wszystkie nasze koszmary.
Problemy zaczęły się już przy wjeździe do miasta. Ogromne korki, upał, myląca ulice nawigacja... Aż nagle mój pies zaczyna się dusić. Charczy, nie może nabrać powietrza, trzęsie się. Dodam tylko, że to Cavalier, a one mają bardzo słabe serca. Myślimy sobie: No nic innego... Udar.

Dziewczyna z blizną #5

Gdy się obudziłam, Tomka już nie było.
Westchnęłam.
Z resztą czego innego mogłabym się spodziewać? Napił się, wyżalił, a gdy wytrzeźwiał dotarło do niego co zrobił i uciekł. Nic w tym dziwnego.
Poskładałam rozrzuconą na kanapie pościel i zaniosłam ją do sypialni. Po drodze wtuliłam jeszcze twarz w jego poduszkę, znów czując ten ostry zapach alkoholu. 
Podeszłam do lustra i spojrzałam w nie. 
„Kim jesteś?” - zapytałam własne odbicie.
Nie odpowiedziało. Nie znało odpowiedzi. Nikt jej nie znał. 
Pochyliłam się i dotknęłam dłonią blizny na policzku. Chciałam wyczytać z niej cokolwiek, cokolwiek sobie przypomnieć. Tomek miał rację - to musiało strasznie boleć. Jak mogłam zapomnieć coś takiego?
Stałam tak, niestety, na próżno. Jedyne, o czym mi przypomniała, to ciepło drżącej ręki pijanego chłopaka.
Na wpomnienie tej chwili, poczułam, że skręca mi się żołądek. Odwróciłam wzrok. 
Spojrzałam w stronę drzwi wejściowych. Pod nimi zauważyłam małą kopertę. Zdezorientowana podeszłam bliżej i otworzyłam ją.

1 sierpnia 2016

Dziewczyna z blizną #4

Bonjour!
Wróciłam! Mogłabym się Wam teraz tłumaczyć, jak cholernym leniem byłam przez ostatnie dwa miesiące, ale myślę, że nie po to tu przychodzicie, więc po prostu zacznę pisać kolejny rozdział ;) 
P. S. W końcu odwiedziłam... Paryż! Jeśli chcecie dowiedzieć się trochę o moich przeżyciach, to zostawię dla Was ankietę. Wystarczy, że zaznaczycie opcję „Chcę!” :).
~~~~~~
Zadrżałam na widok staruszki. 
„To na pewno głupi przypadek” - pomyślałam, ale sprawdziłam, czy drzwi do mojego mieszkania są zamknięte. Choć były, to wciąż czułam się niepewnie. Usiadłam więc do komputera, włączyłam facebooka i znalazłam dawną konwersację z przyjaciółkami z Domu Dziecka.
Ja: Dziewczyny, jesteście?
Stukałam nerwowo paznokciami w blat biurka, czekając na odpowiedź.
Gośka: Yup.
Kaśka: :)
Ja: Wiecie co, chyba zwariowałam. Pamiętacie jak opowiadałam Wam o dziwnej kobiecie w dniu moich urodzin?
Gośka: Yup.
Ja: -,-

Instagram