Rozwijane menu

7 sierpnia 2016

Dziewczyna z blizną #6

Nieznajoma postać coraz bardziej wyłaniała się z wieczornego mroku.
Gdy moje oczy przyzwyczaiły się nieco do ciemności, zdałam sobie sprawę, że stoi tyłem do mnie. Była niska. Choć nie. Była po prostu przygarbiona. Miała kruche, cienkie łydki, które wiatr odsłaniał od czasu, do czasu spod długiej spódnicy. Ręce skrzyżowała na piersi, tak, jak kulące się z zimna dziecko. 
Zrobiłam jeszcze kilka kroków w przód i zauważyłam jej przerzedzone, białe włosy.
- Przepraszam - szepnęłam, ale ani drgnęła - Przepraszam! - powtórzyłam głośniej.
Opuściła ramiona i nasłuchiwała, jak zagrożone zwierzę. Powoli odwróciła się. Jej pomarszczona starością twarz zaczęła się rozluźniać, by po chwili wykrzywić się w szerokim uśmiechu. Tym samym, który widziałam podczas urodzin...
Wyciągnęła w moją stronę drżące ręce, a ja przed oczami miałam jedynie koślawo napisany list.
- Dziecinko... - wyszeptała, opierając pachnące kremem dłonie na moich policzkach.
Instynktownie odsunęłam się.
- Kim pani jest? - mówiłam przez zaciśnięte mocno zęby.
- Zosiu! Tak wyrosłaś! - powtarzała, jakby w amoku, znów wyciągając ręce.
- Proszę mnie nie dotykać. Kim pani jest i dlaczego nazywa mnie pani Zosią?! - zacisnęłam wściekle pięści.
- Co on ci zrobił?! - obróciła moją głowę, by dokładnie widzieć bliznę na policzku.
- Pani jest wariatką! - krzyknęłam.
- Przepraszam... Po prostu tak dawno cię nie widziałam... Zosiu... Zosieńko... 
- Pytam ostatni raz, kim pani jest, do cholery?! - spojrzałam głęboko w jej oczy.
- Twoją babcią, Zosiu - uśmiechnęła się ciepło.
Coś we mnie zadrżało.
- Słucham?! Ja nie mam rodziny! Proszę narychmiast stąd odejść i nigdy nie wracać! - krzyczałam, a po policzkach spływały mi łzy - I nie nazywam się Zosia!
- Nigdy nie zastanawiałaś się, co się stało? Dlaczego mieszkałaś w Domu Dziecka? - pytała spokojnie.
- Nic pani do tego! - odpowiedziałam oschle, krzyżując ręce na piersi.
Kobieta nie dawała za wygraną i kolejny raz objęła dłońmi moje policzki.
- On ją zabił - staruszka zadrżała, słysząc własne słowa.
- Nie wiem o czym pani mówi! - odwróciłam się i chciałam wrócić do domu, ale powstrzymała mnie.
- Twoją matkę. Moją małą córeczkę... - głos jej się załamał i smutno opuściła głowę.
- Kto? - spytałam, nie patrząc na nią.
- Twój ojciec - jej ton głosu zmienił się - Nigdy jej nie kochał... Bił... Gwałcił... Aż pewnego razu pojawiłaś się ty... Nie planował tego... Spanikował... Zamknął cię w małym pokoiku i nie pozwalał jej cię stamtąd zabierać. Miałaś po prostu nie istnieć.
- Dość - poczułam, że robi mi się niedobrze... Jak mogła mówić coś takiego?!
- Ale ona dbała o ciebie - kontynuowała niewzruszona - Karmiła, przewijała... Kochała cię. Aż pewnego dnia... Rozchorowałaś się. Było bardzo źle. Ale jego to nie obchodziło... Nie pozwalał jej kupować leków. Wtedy stwierdziła, że ma tego dość. Gdy spał, jak zwykle pijany, zabrała cię z pokoju i chciała zanieść do szpitala... Obudził się. Był wściekły, a alkohol jeszcze bardziej go pobudzał. Wziął nóż. Próbował cię zabić, ale osłoniła cię ręką. Prawie... - przerwała i dotknęła ręką mojej blizny.
Patrzyłam na nią bezradnie, jak kopany pies. Czułam się okropnie, ale nie chciałam jej przerywać. Milczałyśmy, dopóki znowu się nie odezwała.
- Uciekła mu. Była przerażona. Wiedziała, że pójdzie za nią. Mało myśląc nabazgrała na kartce twoją datę urodzenia, ukryła cię w krzakach i pobiegła sama, modląc się o cud. Nie zdążyła zapisać imienia, bo go zobaczyła. Nie miała czasu. Kilka ulic dalej dopadł ją i... - otarła z policzka łzę - Ciebie znalazła jakaś mała dziewczynka. Byłaś w strasznym stanie. Nikt nie wiedział kim jesteś. Nikt, oprócz mnie...
- Dlaczego milczałaś? - spytałam cicho, oszołomiona całą historią.
- Bałam się... Bałam się, że mnie znajdzie. A kiedy trafił za kratki, było już za późno. Dowiedziałam się z gazet, że przeżyłaś i trafiłaś do tego Domu Dziecka. Ulżyło mi. Byłaś bezpieczna. 
- Po co teraz mi to wszystko mówisz?
- Niedawno dowiedziałam się, że mam raka. Wkrótce odejdę i nie zostałby nikt, kto znałby prawdę. Nikt, oprócz niego - skrzywiła się z obrzydzeniem - Musiałam cię odszukać. Nie było łatwo, ale nigdy nie zapomniałam Twojej daty urodzin.
- Skąd mam wiedzieć, że to prawda? - spytałam podejrzliwie.
- Możesz jedynie mi zaufać... Mnie i tej gazecie - podała mi pożółkły plik kartek.
- Przepraszam, ale muszę to wszystko przemyśleć... - powiedziałam, trzęsącym się głosem.
- Dobrze, Dziecinko - uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
Jej uścisk był słaby i krótki. Szybko wypuściła mnie z objęć i, nim się obejrzałam, zniknęła w mroku. 
Ja natomiast nie mogłam się ruszyć. Drżałam, gryząc wargę. Nie mam pojęcia jak długo. Ocknęłam się dopiero, gdy zaczęło padać. Schowałam gazetę pod bluzkę i uciekłam do budynku. Strumienie łez lały mi się po policzkach. Usiadłam na schodach w środku klatki schodowej i płakałam. Usłyszałam, że ktoś się zbliża, ale nie podniosłam wzroku.
- Alicja?! Co ty tu robisz?! - rozpoznałam chrypliwy głos.
- Zosia, Tomku, Zosia... - odpowiedziałam cicho i podałam mu dłoń.
Zaprowadził mnie do mieszkania, a ja opowiedziałam mu wszystko. 
Przytulił mnie i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
Nie wierzyłam mu, ale byłam zbyt zmęczona, żeby prostestować. 
Po prostu usnęłam w jego ramionach.

4 komentarze:

  1. Super, fajnie, że zabrałaś się za opowiadanie tego typu ;) Widzę postęp przy budowaniu napięcia co do następnego odcinka. Według mnie trochę za krótkie wpisy, ale i one mają swój urok, i absolutnie mi nie przeszkadza, że muszę czekać na więcej. Najgorzej to pisać zbyt monotonnie i długo, żeby się niecierpliwić. Są postępy i fajnie, że postawiłaś bohaterkę przed wydarzeniami do których nie była przyzwyczajona i każdy jej krok (a może zrobić teraz prawie wszystko i nic - co jest genialne) jest nie do przewidzenia. Ja takie opowiadania lubię. Czekam jak rozegrasz dalsze jej losy i mam nadzieję, że nie porzucisz tego projektu. Pozdrawiam i nadal kibicuję !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najlepszy komentarz, jaki kiedykolwiek czytałam! Konstruktywna ocena, którą uwielbiam! Aż chce się pisać ;) Dziękuję ❤️

      Usuń
  2. @Sandra Kuklik - Czekam na Twój komentarz mojego nowego opowiadania - co do Miasta Marzeń zostawiłaś swoje przemyślenia, ale o Szpitalu nic nie wiem ;) Czekam z niecierpliwością (serio proszę o komentarz Koleżanki po fachu, żadna kryptoreklama)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbieram się do przeczytania go, odkąd opublikowałeś 1 część i ciągle coś mi wypada! Ale dzisiejsza noc jest długa... :D

      Usuń

Czekam na Wasze komentarze :)

Instagram