Rozwijane menu

25 listopada 2015

Księżniczka #7 KONIEC

Mijały kolejne dni. Milena coraz rzadziej pojawiała się w zagajniku. Była zajęta domem, ciążą, mężem. Stała się kimś zupełnie innym. Obcym...
Choć bardzo za nią tęskniłam, to pogodziłam się z nową sytuacją. Większość czasu nadal spędzałam w naszym zagajniku. Wdychałam zapach świeżej trawy, wsłuchiwałam się w śpiew ptaków i obserwowałam, jak słoneczne promyki tańczą po tafli stawu.  Wciąż kochałam to miejsce.
Pewnego popołudnia, kiedy razem z Pikadorem wypoczywaliśmy nad wodą, usłyszałam tupot końskich kopyt. Głuchy dźwięk uderzających o kamienie podków zbliżał się. Nie dowierzałam własnym uszom. Podniosłam głowę uradowana.  Byłam pewna, że to Milena. Czyżby przyjaciółka w końcu do mnie wróciła?
Otóż nie...
W moim kierunku zmierzała postać o zdecydowanie męskiej, silnej budowie. Przyjrzałam się i rozpoznałam w niej Kazimierza.
- Skąd Ty tutaj? - spytałam zdezorientowana, kiedy tylko podjechał wystarczająco blisko.
- Panienko! - wykrzyknął.
Zeskoczył z konia i podszedł do mnie. Dłonią zaczął gładzić mój policzek.

24 listopada 2015

Księżniczka #6

Bonjour!
Dawno mnie tu nie było. Pomyślałam, że już czas odkurzyć bloga i przedstawić Wam 6 rozdział Księżniczki.
Zapraszam :)

*

Od incydentu w ogrodzie różanym minął prawie miesiąc. Przez ten czas starałam się nie opuszczać zamku, w obawie przed spotkaniem Mileny. Nie potrafiłabym na nią spojrzeć tak, jak kiedyś.
Wszystko w miarę się poukładało. Starałam się nie myśleć o tamtym dniu. Wmówiłam sobie, że to wszystko było nieprawdą. Dzięki temu znowu byłam niemalże szczęśliwa.
Do czasu aż na zamku pojawiły się pewne pogłoski. Służące od paru dni zachowywały się nietypowo. Szeptały coś ciągle bardzo poddenerwowane. Dziś rano, kiedy jedna z nich próbowała ułożyć moje włosy, spytałam ją:
- Cóż to za plotki chodzą po zamku? Powiedzcie mi! Chcę wiedzieć.
Kobieta zamilkła zaskoczona. Przez moment wahała się co odpowiedzieć. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na moje odbicie w lustrze.

15 listopada 2015

Zamachy w Paryżu

Bonjour!
Tak wiem, wszyscy mają już dość tematu terrorystów w Paryżu. Myślę jednak, że moim obowiązkiem jest napisać coś na ten temat, ponieważ użyczyłam sobie nazwy właśnie tej stolicy w tytule mojego bloga.
Nie wyobrażam sobie jakim człowiekiem trzeba być, żeby po tym wszystkim co się stało mówić, że Francuzi sami sobie na to zasłużyli. To prawda, przyjęli uchodźców. Tylko czy to naprawdę upoważnia nas do tego, aby z satysfakcją patrzeć na te wszystkie tragedie? Powtarzać im słynne „A nie mówiłem/am?” i grozić paluszkiem?
Według mnie takim zachowaniem pokazujemy, że wcale nie jesteśmy lepsi od muzułmanów. Choć na pozór nie robimy nikomu krzywdy, to pokazujemy, że jesteśmy ślepi na wołanie o pomoc i „kopiemy leżącego”.
Przeczytałam w Internecie również „mądrości” w stylu: „Francja sama zgotowała sobie ten los”. Racja, ale przecież wszyscy popełniamy błędy. Francuzi niestety zbyt mocno zaufali ludziom, którzy na to nie zasługują. Ale to w żadnym stopniu nie upoważnia nas do potępiania ich.

10 listopada 2015

Księżniczka #5

Długo staliśmy w milczeniu. Książę delikatnie gładził dłonią mój policzek. Wdychałam zapach jego perfum, starając się wyrównać zdecydowanie przyspieszony oddech.Nagle w oddali usłyszeliśmy piskliwy śmiech. Dwie królewny szły w naszą stronę. Były na szczęście zbyt zajęte rozmową, żeby nas zauważyć. Mimo to w oczach Kazimierza zagościł strach.
- Chodź - zaczął biec, ciągnąc mnie za sobą.
Próbowałam coś powiedzieć, ale byłam bezradna.
Nie zdawałam sobie sprawy, jak trudne jest szybsze poruszanie się w tej iście balowej sukni. W końcu Kazimierz zwolnił kroku. Puścił moją dłoń i zaczął poprawiać frak. Uśmiechnięty spojrzał na mnie, jakby nic się nie stało.
- Co to ma znaczyć? - krzyczałam, sapiąc ze zmęczenia.
- Nie mów, że Ci się nie podobało - śmiał się.
- Pobiegaj w rozłożystej sukni i przyciasnym gorsecie, to wtedy pogadamy - powiedziałam ironicznie - Mogę wiedzieć, o co tu chodzi?
- Nie chciałem, żeby ktoś nas zobaczył. Wtedy kazaliby nam wrócić na salę... - spoważniał - ... a ja muszę Ci o czymś powiedzieć...

8 listopada 2015

Księżniczka #4

Niespodziewanie szybko nadszedł ten dzień. To właśnie dziś moja przyjaciółka miała zostać mężatką. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić.
Swoją drogą to śmieszne. Jej właśnie rujnuje się cały świat, ale to mnie od rana skręca ból brzucha. Najchętniej wcale nie wstałabym z łóżka.
Po chwili jednak weszła służka, mówiąc niemiłosiernie szybko.
- Panienko, pora wstawać! Panienko, zaraz trzeba iść! Panienko, suknia jeszcze nie gotowa?! Panienko, szybciej... - piszczała.
Niechętnie zgramoliłam się z łóżka. Ospale zeszłam na dół, gdzie dopadło mnie kilka kobiet. Jedna z nich zaczęła czesać moje długie włosy, druga natarczywie podawała mi suknię, trzecia natomiast wyjęła z szufladki w toaletce dość duże opakowanie białego jak śnieg pudru i z uporem maniaka nakładała mi go na twarz. Byłam tak strasznie zmęczona, że chciałam, aby ktoś zamknął mnie w wieży na jakieś pół wieku. Chociaż mogłabym się wyspać! Zamknęłam oczy i pozwoliłam służącym zająć się moim wyglądem.
Po długich godzinach w końcu byłam gotowa. Spojrzałam w lustro.

2 listopada 2015

Wszystkich Świętych

Bonjor!
Zmarznięte palce, czerwone policzki i bolące z przemęczenia nogi. Chyba wszyscy dziś tego doświadczyliśmy. 
Choć cały dzień wokół grobów może umęczyć, to Wszystkich Świętych jest (prawie) moim ulubionym świętem w roku. Podkreślam „prawie”, ponieważ nic nie zastąpi mi niesamowitego klimatu Bożego Narodzenia. :)
1 listopada to niesamowity dzień w moim kalendarzu. Myślę o nim bardzo ciepło. Choć opiera się głównie na wspominaniu zmarłych, to przecież wcale nie oznacza, że tego dnia należy być smutnym! Wszyscy z czasem znikniemy. Nie wiem dlaczego, ale tak po prostu musi być. Nie pozostanie po nas nic, oprócz wspomnień najbliższych. 
Dlatego ja nie chciałabym, żeby ludzie myśleli o mnie ze łzami w oczach. Kiedy zniknę, moim domem staną się wyłącznie ich wspomnienia. Wolałabym zostać w nich uśmiechnięta i pełna optymizmu. 
Dobrze zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno jest pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby. Mimo wszystko uważam, że nie powinno nas to załamać. Przecież osoba, która odeszła na pewno bardzo nas kochała i nie chciałaby być powodem naszego smutku.

1 listopada 2015

Księżniczka #3

Od balu minął tydzień.
Zdążyłam już niemalże o nim zapomnieć, kiedy do zamku przyszedł posłaniec z wiadomością dla mnie.
- Witam panienkę! - pokłonił się.
Skinęłam głową.
- W jakiej sprawie? - spytałam.
- Panienka Milena prosi panią o spotkanie - rzekł, podnosząc wzrok.
Ucieszyłam się na myśl o przyjaciółce.
- Gdzie będę mogła ją znaleźć? I na kiedy to zaplanowała? - dociekałam.
- Jutro z samego ranka. W lesie nieopodal zamku.
- Dziękuję. Możesz odejść - wskazałam ręką na drzwi.
- Oczywiście - kolejny raz złożył mi pokłon i opuścił zamek.
Byłam zaskoczona. Z Mileną od dawna nie miałyśmy okazji na spotkanie. Podekscytowana wróciłam do swoich codziennych zajęć, z głową pełną planów.

Instagram