Od balu minął tydzień.
Zdążyłam już niemalże o nim zapomnieć, kiedy do zamku przyszedł posłaniec z wiadomością dla mnie.
- Witam panienkę! - pokłonił się.
Skinęłam głową.
- W jakiej sprawie? - spytałam.
- Panienka Milena prosi panią o spotkanie - rzekł, podnosząc wzrok.
Ucieszyłam się na myśl o przyjaciółce.
- Gdzie będę mogła ją znaleźć? I na kiedy to zaplanowała? - dociekałam.
- Jutro z samego ranka. W lesie nieopodal zamku.
- Dziękuję. Możesz odejść - wskazałam ręką na drzwi.
- Oczywiście - kolejny raz złożył mi pokłon i opuścił zamek.
Byłam zaskoczona. Z Mileną od dawna nie miałyśmy okazji na spotkanie. Podekscytowana wróciłam do swoich codziennych zajęć, z głową pełną planów.
Z samego rana założyłam wygodną suknię w kolorze kości słoniowej, spięłam włosy i wyszłam w umówionym kierunku. Weszłam do lasu, rozpaczliwie poszukując Mileny.
W końcu ją zobaczyłam. Siedziała na dość sporej skale, w rękach obracając małą gałązkę. Była ubrana w jej ulubioną zieloną suknię, a włosy spięła w wysoki kok.
Usłyszała moje kroki i podniosła wzrok.
Wystraszyłam się. Jej twarz była wychudzona, a pod oczami widniały nieudolnie ukryte sińce. Była blada i zmęczona. Podbiegłam do niej, ukucnęłam i złapałam za dłonie.
- Matuńko! Cóż Ci się stało?! - spytałam przejęta.
- Siadaj - wskazała na miejsce obok siebie.
- Mówże w końcu! - denerwowałam się.
- Pamiętasz tego szlachcica, Olgierskiego? - spytała, skubiąc skórki przy paznokciach.
- To ten starszy pan, który na balu zaczepiał wszystkie panienki, a później tak się spił?
- Tak. Chodzi o to, że mój ojciec próbuje stworzyć z nim biznes - powiedziała.
- Co w tym złego?
- Mam zostać jego żoną - głośno przełknęła ślinę, krzywiąc się, jakby właśnie połykała niesamowicie gorzką truciznę.
- Oh... Milena... - tak bardzo jej współczułam.
Wiedziałam, że nie mogę jej pomóc. Taki już nasz los. Jesteśmy skazane na wspieranie interesów ojców, nawet jeśli oznacza to dla nas spędzenie reszty życia u boku obleśnego pijaka. Nasze uczucia nie grają tutaj żadnej roli. Trudne jest życie księżniczek...
Przyjaciółka uśmiechnęła się sztucznie i skupiła wzrok na swoich bucikach.
Siedziałyśmy tak w milczeniu, a mnie pękało serce.
Ona była taka piękna. Taka delikatna. Idealna... Ten stary dziad na nią nie zasłużył!
Chciałam wyrwać ją z zadumy. W tym przypadku myślenie działało na nią jak ostry sztylet wbijany w serce. Klepnęłam ją w ramię.
- Berek! - wykrzyknęłam radośnie i uciekłam w środek lasu.
Milena parsknęła śmiechem i zaczęła mnie gonić.
Nie wiem jak długo trwała nasza zabawa, ale powoli zaczynało się ściemniać, kiedy w pędzie potknęłam się i sturlałam ze wzgórza.
Czułam w ustach gorzki smak ziemi. Bardzo piekły mnie oba kolana. Delikatnie spływały po nich kropelki krwi.
- Auć - syknęłam.
Obolała podniosłam się, słysząc za sobą wołanie Mileny. Przyjaciółka podbiegła do mnie i rozejrzała się. Znieruchomiała.
- Danusiu... Spójrz tylko... - wyszeptała i obróciła mnie.
Za mną znajdowało się maleńkie jezioro, z równie dużym wodospadem. Otoczone było pięknymi skałami, pokrytymi mchem. Na wodnej tafli figlarnie tańczył blask zachodzącego słońca. Ptaki właśnie zaczynały swoją symfonię.
- Jak tu pięknie - nie mogłam wyjść z podziwu.
Stałyśmy w milczeniu, aż Milena spojrzała mi w oczy i poprosiła:
- Niech to będzie nasze miejsce. Takie tylko dla nas. Będziemy się tutaj spotykać, kiedy tylko będziemy miały ochotę. To będzie nasz fragment świata. Bez niewygodnych sukien, bez ton pudru na twarzy, bez obrzydliwych szlachciców! Tylko nasze... - mówiła smutno.
Pokiwałam potakująco głową.
Poczułam się niesamowicie bezpiecznie, pośród tych ścian z liści i kor. Zrzuciłam z siebie suknie i wskoczyłam do wody, próbując zmyć z ciała kurz, piach i resztki krwi. Po chwili dołączyła do mnie Milena.
W końcu musiałyśmy wyjść z wody. Zmarznięte patrzyłyśmy na otoczony ciemnością nocy zagajnik.
- Niech tak już zostanie na zawsze... - wyszeptałam.
Przyjaciółka przytuliła mnie i razem wróciłyśmy do zamków.
Kiedy tylko przeszłam przez wrota, ojciec poinformował mnie o zaproszeniu na ślub Mileny.
Choć zakuło mnie serce, na myśl o tej ceremonii, to wierzyłam, że teraz naprawdę będzie dobrze...
Musi być dobrze...
♥
OdpowiedzUsuń