Bonjour!
Zanim przedstawię 3 rozdział historii Jaśka i Mai, chciałam Wam strasznie podziękować za tak wysoką aktywność pod ostatnim postem!!! Z resztą sami zobaczcie:
Jest to najpopularniejszy z moich postów. Bardzo się cieszę, że przyjęliście nowe opowiadanie tak ciepło :). Tak więc jeszcze raz Wam dziękuję i zapraszam na kolejny rozdział!
Siedzę na komisariacie już trzecią godzinę. Obok mnie mama Mai - Małgosia - zdrapuje z paznokci swój krwistoczerwony lakier. Okręcam sobie Tofika wokół palcy. Chyba po raz setny czytam - literka, po literce - napis na serduszku. P R Z E P R A S Z A M... To jedno cholerne słowo huczy mi w głowie. Nie mam pojęcia co mogło się stać... Przecież jeszcze dzień wcześniej z nią rozmawiałem. Śmiała się... Była szczęśliwa!
W końcu z pokoju z numerem 216 wychodzi policjant. Spogląda na mnie i z uśmiechem mówi:
- Zapraszam.
Jego radość ogromnie mnie irytuje. Wstaję i wchodzę do pomieszczenia, uderzając go barkiem. Widzę jak ukradkiem krzywi się i rozmasowywuje sobie ramię. Czuję iskierkę triumfu. Po chwili jednak wracam do rzeczywistości. Siadam i wbijam wzrok w swoje trampki.
- Słucham? W czym mogę pomóc? - pyta policjant, znów się uśmiechając.
- Moja szesnastoletnia córka, Maja, wyszła wczoraj z domu... Od tamtego czasu nie mamy z nią kontaktu. - duka pani Małgosia.
Mężczyzna zapisuje wszystko w notesie. Nagle podnosi głowę i pyta:
- Podejrzewa Pani, że ktoś mógł ją porwać?
- Nie sądzę. Zostawiła nam "wiadomość" na jej ulubionym pluszaku. - wyznaje mama Mai, po czym patrzy na mnie.
Niechętnie podaję Tofika temu okropnemu, nieznajomemu facetowi.
- Mhm... - patrzy na misia ze skupieniem - Więc myśli Pani, że córka dobrowolnie uciekła?
Słysząc to, czuję rosnącą gulę w gardle.
- Obawiam się, że tak... Ostatnio miała sporo problemów. Boję się, że sobie z nimi sama nie poradzi.
Podnoszę wzrok i pytająco spoglądam na panią Gosię. O czym ona mówi? Jakich problemów? Moja Maja?
- Jakich problemów, jeśli mogę spytać? - interesuje się policjant
- Maja... - mówiąc, wbiła wzrok w podłogę - Maja jest w ciąży... - wydukała
- MAJA? W CIĄŻY?! - z impetem podnoszę się z krzesła, wywracając je.
- Nie powiedziała Ci? - pani Gosia patrzy na mnie zdumiona i przerażona.
Nagle coś we mnie pęka. Wybiegam z komisariatu. Padam na betonowy chodnik i wtulam w niego twarz, tak jakby był najwygodniejszą poduszką. Po chwili zdaję sobie sprawę z tego, że płaczę. Wyobrażenie mojej małej, słodkiej, niewinnej Mai, samej... nie... nie samej... ciężarnej... - przełykam ciężko ślinę - w ogromnym, zimnym Wrocławiu rozrywa mnie na kawałki... A może opuściła miasto? Muszę ją odnaleźć, zanim ze strachu zrobi coś głupiego! Zanim ktoś ją skrzywdzi... MUSZĘ!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czekam na Wasze komentarze :)