- No nieźle... - myślę.
Postanawiam jak co rano sprawdzić facebooka. Znajduję tam tonę zdjęć z wczorajszej imprezy. Na żadnym nie wyglądam zbyt dobrze, ale moi znajomi i tak wychwalają mnie w komentarzach. Nigdy ich nie zrozumiem... Po przekopaniu się przez facebookowe powiadomienia, zauważam 3 nieodebrane połączenia i 8 smsów. Wszystko od Mai... Nie mogę jej odpisać. Wczoraj wszystko wygadałem na imprezie. Loguję się więc na twittera - to tam zawsze pisaliśmy. Na stronie głównej zauważam jej post:
"Tak trudno jest odejść - dopóki się nie odejdzie. A wówczas to najłatwiejsza rzecz pod słońcem."
Uświadamiam sobie, że to cytat z książki, którą ostatnio czytała. Przewijam dalej. Do tekstu Maja dołączyła swoje zdjęcie...
Nic z tego nie rozumiem. Smutne posty, rozmazany makijaż... To nie w jej stylu. Więc co takiego musiało stać się tej nocy?! Jestem coraz bardziej przerażony. Od razu zapominam o kacu - ubieram się i wybiegam z domu. Maja mieszka jakieś 8 ulic dalej, mimo to nie zwalniam kroku. Pokonuje kilometr za kilometrem, czując jak ogień wypełnia moje płuca. W końcu docieram pod jej drzwi. Zmęczenie rozrywa mi wszystkie mięśnie, ale nie potrafię teraz o tym myśleć.
Pukam.
Drzwi otwiera mi mama Mai.
- Cześć Jasiek! Wszystko w porządku?
- G.. Gdz... Maj... Gdzie jest Maja?! - wciąż ciężko mi złapać oddech.
- Jak to "gdzie jest Maja"? Mówiła mi, że będzie nocować u Ciebie. - zaszkoczona mama patrzy na mnie swoimi ogromnymi niebieskimi oczami, które ofiarowała w genach córce.
Wpadam w panikę. Przepycham się koło mamy Mai i pędzę do jej pokoju. Otwieram drzwi. Pierwsze co rzuca mi się w oczy, to leżący na środku łóżka Mai Tofik - kremowy miś z ogromnym sercem w łapkach. Dałem go Mai na urodziny. Podchodzę bliżej i biorę maskotkę w ręce.
Zauważam, że Maja zmieniła markerem napis na serduszku.
Wytężam wzrok.
Teraz zamiast różowego "Kocham Cię" widnieje czarne, grube "PRZEPRASZAM".
Ogromna gula w gardle uniemożliwia mi kolejny wdech...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czekam na Wasze komentarze :)