Mocny podmuch wiatru rzuca mnie na ziemię. Uderzenie jest tak silne, że na moment tracę świadomość. Rozglądam się. Dookoła mnie jest strasznie ciemno. Nagle zauważam srebrny przedmiot, błyszczący się w oddali. Podchodzę bilżej. Wyciągam rękę w jego kierunku. Klamka... Delikatnie naciskam na nią. Dopiero wtedy zauważam drzwi. Otwieram je. Pokój, do którego się dostałam, jest różowy, strasznie jasny i... pusty. Słyszę jak ktoś wbiega po schodach. Odruchowo chowam się za szafą, choć przecież jestem duchem. Do pomieszczenia wchodzi mała, zapłakana dziewczynka. Zdaję sobie sprawę, że - kolejny raz - to ja. Tym razem mam 10, a nie 6 lat. Po chwili uświadamiam sobie co się zaraz stanie. Zaraz wyjmę nożyczki i po raz pierwszy okaleczę swoje ciało... Robi mi się niedobrze na samą myśl. Próbuję chwycić mała, ale ręcę nagle przestały mnie słuchać. Chcę sobie przypomnieć dlaczego się wtedy skrzywdziłam.
W końcu uświadamiam sobie, że głównym powodem była kłótnia z mamą. Byłam wtedy strasznie głupia! Po tym jak się okaleczyłam, mama weszła do pokoju i niczego nieświadoma pogodziła się ze mną. Zrobienie sobie krzywdy nic mi nie dało. Musiałam przez 2 tygodnie chować rączki w za dużym swetrze. Gdybym tylko mogła powiedzieć to tej małej dziewczynce... Widzę jak otwiera szufladę. Wiem, że musze ją powstrzymać. Czuję się bezradna. W końcu zaczynam krzyczeć na całe gardło. Mała odwraca się, jakby coś usłyszała. Jestem przerażona i wściekła. Wiem, że jeszcze tylko chwilka i mama wejdzie. Nagle odzyskuję władzę w rękach. Z ogromnym hukiem zrzucam z półki wszystkie zeszyty. Dziewczynka, nieco zdziwiona, podchodzi, żeby je pozbierać. W tym czasie wchodzi mama. Udało mi się. Patrzę jak 10 letnia ja wtulam się w mamę. Czuję jak coś łaskocze mnie w rękę. Zauważam, że jedna z moich licznych blizn po prostu się rozpłynęła. Nagle wszystko znika i kolejny raz otacza mnie ciemność...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czekam na Wasze komentarze :)