Rozwijane menu

11 maja 2015

Ana Rodział 6.

Nie żyję, nie żyję, nie żyję... Tylko ta jedna myśł huczy mi w głowie. Podchodzę bliżej i przejeżdżam palcem po pozłacanych literach. Muszę usiąść, bo strasznie boli mnie głowa. Chowam twarz w dłonie i próbuję wszystko sobie poukładać. Byłam nieszczęśliwa, chodziłam na terapię, wybuchłam, uderzyłam ręką w lustro, nie żyję...
- Szkło zrobiło Ci bardzo głęboką dziurę w ręcę. - dziewczynka, jakby czytała mi w myślach, pokazuje strupa na moim nadgarstku. - Powiedzieli, że straciłaś zbyt dużo krwi i tylko Twoja mama mogłaby dać Ci swoją. Zadzwonili do niej, ale była pijana. Powiedzieli, że najwcześniej jutro będzie użyteczna. - mała próbowała wszystko mi wytłumaczyć.
- Czy to dlatego się zabiła? - pytam.
- Tak. Nie mogła sobie wybaczyć. Była bardzo smutna. - wzdycha.
- Mogę się z nią spotkać?
- Nie. - odpowiada ze smutkiem.
Opuszczam wzrok. Czuję jak oczy toną mi w morzu łez. Wciąż nie mogę zrozumieć jednej rzeczy...
- Czemu tu jesteś? Po co do mnie przyszłaś? - podpytuję.
- Mam 6 lat. Wtedy ostatni raz byłaś szczęśliwa, pamiętasz? Mam za zadanie dać Ci jeszcze jedną szansę.
Wstaję.
- Co mam zrobić? - pytam zrozpaczona.
- Chodź ze mną. - mówi, chwyta mnie za rękę i zaczyna biec. Jest jednak zbyt szybka. Czuję, że wypuszczam jej delikatną dłoń. Wiem, że ta mała rączka jest moją ostatnią szansą na ratunek, więc wytężam się z całych sił. Mimo to nasze palce rozdzielają się, a żółty płaszczyk znika mi z oczu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czekam na Wasze komentarze :)

Instagram