- Szkło zrobiło Ci bardzo głęboką dziurę w ręcę. - dziewczynka, jakby czytała mi w myślach, pokazuje strupa na moim nadgarstku. - Powiedzieli, że straciłaś zbyt dużo krwi i tylko Twoja mama mogłaby dać Ci swoją. Zadzwonili do niej, ale była pijana. Powiedzieli, że najwcześniej jutro będzie użyteczna. - mała próbowała wszystko mi wytłumaczyć.
- Czy to dlatego się zabiła? - pytam.
- Tak. Nie mogła sobie wybaczyć. Była bardzo smutna. - wzdycha.
- Nie. - odpowiada ze smutkiem.
Opuszczam wzrok. Czuję jak oczy toną mi w morzu łez. Wciąż nie mogę zrozumieć jednej rzeczy...
- Czemu tu jesteś? Po co do mnie przyszłaś? - podpytuję.
- Mam 6 lat. Wtedy ostatni raz byłaś szczęśliwa, pamiętasz? Mam za zadanie dać Ci jeszcze jedną szansę.
Wstaję.
- Co mam zrobić? - pytam zrozpaczona.
- Chodź ze mną. - mówi, chwyta mnie za rękę i zaczyna biec. Jest jednak zbyt szybka. Czuję, że wypuszczam jej delikatną dłoń. Wiem, że ta mała rączka jest moją ostatnią szansą na ratunek, więc wytężam się z całych sił. Mimo to nasze palce rozdzielają się, a żółty płaszczyk znika mi z oczu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czekam na Wasze komentarze :)