Tylko to jedno zdanie padało z ust mojej mamy, kiedy zakładała mi zdecydowanie za ciasny gorset. Dookoła nas biegała garstka służących, przekrzykujących się wzajemnie. Ogromny gwar wypełnił dziś zamek.
Skąd wzięło się to całe zamieszanie?
Mój tata - szanowany król naszej doliny - postanowił zorganizować dziś bardzo ważne przyjęcie, na które zaprosił wszystkich mieszkańców. Od tych najbiedniejszych, aż po szlachciców.
Kiedy byłam mała kochałam takie bale. Zawsze dostawałam piękną sukienkę, przeplataną złotem bądź srebrem i tańczyłam po środku sali. Nie musiałam przejmować się zasadami - byłam po prostu dzieckiem.
Teraz, kiedy osiągnęłam 16 rok życia, wszystko się zmieniło. Nagle ze słodkiej dziewczynki musiałam zmienić się w dystyngowaną damę dworu. Nie mogłam przecież nadszarpnąć reputacji ojca!
Westchnęłam ciężko, sama nie wiedząc czy to przez żal, czy przez zbyt mocno zawiązany gorset.
Kiedy byłam już ubrana, podbiegły do mnie dwie służki i podekscytowane podały mi mój największy skarb - złoty naszyjnik. Dostałam go od babci na swoje 13 urodziny. Od początku skradł moje serce. Na delikatnym łańcuszku zawieszona była mała, przeplatana złotem niezapominajka. Odcieniem idealnie wpasowywała się w kolor moich oczu.
Na myśl o babci uroniłam łzę, którą służąca zgrabnie zakryła toną niemalże białego pudru.
Inna natomiast zajęła się moimi długimi lokami w kolorze świeżo ściętego zboża. Upięła je w idealnego kłosa i pozowliła opaść na moje plecy.
Kiedy wszystko było już gotowe, ubrana w krwistoczerwoną suknię mama zabrała mnie przed krzyształowe lustro. Spojrzałam w nie i oniemiałam. Rozłożysta i zwiewna suknia, w kolorze bezchmurnego nieba, przykryła moje chude, blade nogi. Zwykle blade policzki pokryły się różem, który nadał im zdrowego wyglądu. Na szyji subtelnie błyszczało złoto.
- To naprawdę ja? - wyszeptałam z niedowierzaniem.
- No prawie. Brak tylko jednej małej rzeczy... - mama podeszła do mnie i wpięła mi we włosy małą, złotą koronę.
Chwyciła moje dłonie.
- Wyglądasz przepięknie. - powiedziała wzruszona.
Uśmiechnęłam się i pozwoliłam jej zaprowadzić się na dół. Przy ogromnych wrotach zamku stał już mój tata, powtarzając treść powitania.
- Witaj Ojcze. - przywitałam go.
- Wyglądacie cudownie. - odparł.
Po krótkiej wymianie uprzejmości, tata przyjął dostojną pozę i objął nas ramieniem.
W trójkę staneliśmy przed wrotami zamku, które służba zaczęła powoli otwierać.
Zza ciemnego drewna wyłaniały się coraz to nowe twarze podekscytowanych ludzi.
Bal czas zacząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czekam na Wasze komentarze :)