Rozwijane menu

20 września 2015

Labirynt. Rozdział 6.

Ciągle myślałam o tym co się stało. Na wspomnienie wilka, z oczu pociekły mi łzy. Musiałam jednak być twarda. Wytarłam je dłonią i oparłam się o skały.
Nagle poczułam jak ściana za mną zaczyna upadać. Runęłam wprost do kolejnego pomieszczenia.
Jaskinia wypełniła się czerwonym światłem. Podniosłam głowę i spojrzałam na sufit. Całość oświetlał kamień, podobny do rubinu. Na środku pomieszczenia stał mały, metalowy stolik, a na nim spokojnie leżało ciasto.
Podeszłam bliżej i wzięłam mały kawałek. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że bardzo burczy mi w brzuchu. Kiedy go podniosłam, zauważyłam małą karteczkę z koślawym napisem:
Tylko 3 kawałki jadalne. Wybieraj mądrze lub zgiń od turytu.

Na początku nie zrozumiałam co mi grozi. Dopiero po chwili przypomniała mi się lekcja z zielarstwa. Turyt to bardzo silna trucizna, wydobywana z pyłu lilii. Jęknęłam. Wiedziałam, że nie przetrwam bez jedzenia. Powąchałam każdy kawałek, ale wszystkie były identyczne.
Nagle fragment turytu wpadł mi do nosa wywołując ogromny atak kichania. Z każdym kolejnym kichnięciem, świecący pył z moich skrzydeł odklejał się od nich i osiadał na ścianach. Kiedy w końcu udało mi się opanować, całe pomieszczenie rozbłysło zielonym blaskiem. Zauważyłam jednak, że nie całe ciasto się świeci. Na kilku kawałkach pył nie zadziałał. Od razu przypomniało mi się, że turyt neutralizuje inne pyłki! Teraz ze spokojem mogłam zjeść, bez obawy o zatrucie. Kiedy zaspokoiłam głód, wyruszyłam w dalszą podróż...
~~~~
Przepraszam, że ten rozdział jest tak krótki, ale moje narzędzie pracy (telefon) postanowiło się zepsuć, a ja jednak bardzo chciałam coś dla Was napisać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czekam na Wasze komentarze :)

Instagram