Rozwijane menu

6 września 2015

Labirynt. Rozdział 4.

Obudziłam się w zimnym, ciemnym pomieszczeniu. Nade mną stał wielki, zgniłozielony Ogr i uśmiechał się szyderczo.
- Witaj, Córeczko - nachylił się tak nisko, że poczułam na skórze jego obrzydliwy oddech.
A więc to właśnie jest mój ojciec... Ten obleśny stwór 15 lat temu zgwałcił moją matkę!
- Nareszcie Cię znalazłem - położył swoją ogromną dłoń na mojej głowie - Pewnie nie wiesz, ale kiedy Żołnierze znajdą Dertów, oddają je w ręcę ich ojców - powiedział.
- I co z tego? - wycedziłam przez zęby.
- I to właśnie my decydujemy o waszym dalszym losie - uśmiechnął się - Mam do Ciebie spore plany, bo Ty, moja droga, byłaś wyjątkowo niegrzeczna! - sięgnął do kieszeni.
Wyjął z niej małą, szklaną kulę. 
- Obserwowałem Cię od kilku dni. Spójrz - podsunął mi szkło pod nos.
Przyjrzałam się i zobaczyłam scenę sprzed kilku dni. 
- Nie dość, że mi uciekasz, to jeszcze zadajesz się z Ludźmi?! To okropne przewinienie. Za karę uwięziłem Cię w tym labiryncie. Spędzisz resztę życia, szukając jedzenia, picia, wskazówek i drogi na zewnątrz! - krzyknął i otwartą dłonią uderzył mnie w twarz.
Uderzenie było tak silne, że kolejny raz straciłam przytomność.
Kiedy się obudziłam, byłam już sama. Wstałam i ruszyłam w kierunku ściany. Robiąc pierwszy krok, uderzyłam w coś nogą. Przykucnęłam i wzięłam do ręki mały słoiczek. Nabazgrany na etykiecie napis poinformował mnie, że jest to maść, dzięki której moje skrzydła będą świecić w ciemności. Oczywiście. On nie chce mnie tutaj zabić. On chce napawać się moim męczeńskim szukaniem ucieczki.
Kucnęłam na ziemi i zaczęłam płakać. Byłam taka bezsilna. Myślałam o mamie i tajemniczym chłopaku spod drzewa. Gdyby tak tylko udało mi się uwolnić, mogłabym go odszukać...
Tak. Muszę spróbować.
Wstałam, posmarowałam skrzydła i ruszyłam w stronę jedynego wyjścia z tego pomieszczenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czekam na Wasze komentarze :)

Instagram