Leżałam tak i, wdychając zapach pluszaka, wspominałam wczorajszy dzień.
Ledwie ją poznałam, nie zdążyłam nawet upewnić się, czy to ona, a już jej nie ma.
Teraz zostal mi tylko ojciec... Człowiek, który wpakował mnie w to wszystko. To przez niego nie miałam rodziny.
Była to jednak ostatnia osoba, która moga mi cokolwiek o mnie powiedzieć. Jakaś część mnie po prostu musiała go odnaleźć.
Spędziłam więc cały dzień na szukaniu informacji o zabójstwie swojej matki. Widziałam okropne zdjęcia zakrwawionego chodnika i mezczyzny prowadzonego w kajdankach.
„Mój ojciec” - pomyślałam z obrzydzeniem.
W koncu na jednej z fotografii udało mi sie dostrzec więzienie. Choć 16 lat temu budynek wyglądał trochę inaczej, bez problemu rozpoznałam to miejsce.
Chciałam pojechać tam z samego rana. Musiałam się z nim spotkać... Może spróbować zrozumieć...
Ale na pewno nie sama.
Nie pozostało mi więc nic innego, jak poprosić o pomoc Tomka. Rozczesałam włosy, znalazłam jakieś czyste ciuchy i poszłam prosto pod drzwi mieszkania nr 24.
Otworzyła mi... Sonia.
- A... Alicja... - wyszeptała piskliwym głosikiem i wtuliła się we mnie.
- Wszystko w porządku? Jest Tomek?
Mała podniosła głowę. Dopiero teraz zauważyłam, że płacze.
Spojrzałam wgłąb mieszkania i zrobiło mi się słabo. Odsunęłam Sonię i przeszłam korytarzem do kuchni. To co tam zobaczyłam zwaliło mnie z nóg.
Na podłodze leżał ojciec Tomka, boleśnie wykrzywiony, w zaschniętej kałuży krwi.
- O Boże... - wyszeptałam, zasłaniając oczy dziewczynce.
- Alicja?! Co Ty tu... - usłyszałam zza pleców głos Tomka.
- Co tu się stało? - spytałam ze spuszczoną głową, a z oczu bezwiednie płynęły mi łzy.
- Ja... To nie tak... - chłopak głośno przełknął ślinę.
Powoli odwróciłam się i spojrzałam na niego. Na białym t-shircie ostro kontrastowały mu czerwone plamy krwi.
- Ty idioto!!! Co Ty zrobiłeś?! - krzyknęłam i rzuciłam się na niego, uderzając go pięściami.
Chwycił moje dłonie i przycisnął do siebie. Szarpałam się chwilę, ale w końcu wtuliłam w niego głowę, czując okropny, metaliczny zapach.
- Ja po prostu... Byłem pijany, okay? Poniosło mnie... - szlochał.
Na samo wyobrażenie tej sytuacji zrobiło mi się niedobrze. Na dodatek mówił o tym z taką lekkością.
Nagle zdałam sobie sprawę, że się go boję. Jest takim samym potworem jak mój ojciec...
Odsunęłam się od niego, wzięłam Sonię za rękę i wyszłam bez słowa.
- Alicja! Przepraszam! Ja... Ja Cię kocham! Musisz mi teraz pomóc! - słyszałam jego rozpaczliwe, oddalające się krzyki i mocno zagryzałam wargę, by to wytrzymać.
Zabrałam dziewczynkę do swojego mieszkania, starając się nie dać po sobie nic poznać sąsiadom, których mijałyśmy po drodze.
Gdy tylko zamknęłam za nami drzwi, mała usiadła na kanapie i zaczęła opowiadać.
- To... to było dziś w nocy... spałam. Nie wiedziałam, że Tomek wrócił. Rano, gdy się obudziłam, chciałam zrobić sobie herbatki i... - zająknęła się - ... i zobaczyłam tatę.
Nie wiedziałam co powinnam jej powiedzieć, więc usiadłam, przytuliłam ją i po prostu milczałam.
- Jadłaś coś? - spytałam po chwili, by rozładować napięcie. Przeżywałam w końcu swoją własną tragedię. Obydwie dziś kogoś straciłyśmy.
Dziewczynka pokręciła przecząco głową.
- Zaczekaj, zrobię Ci kanapkę...
- Nie idź! - histerycznie krzyknęła mała, gdy tylko spróbowałam wstać.
- Dobrze, już dobrze - wyszeptałam, gładząc ją po głowie.
Wiedziałam, że moja wizyta w więzieniu będzie musiała poczekać.