Mocny podmuch wiatru rzuca mnie na ziemię. Uderzenie jest tak silne, że na moment tracę świadomość. Rozglądam się. Dookoła mnie jest strasznie ciemno. Nagle zauważam srebrny przedmiot, błyszczący się w oddali. Podchodzę bilżej. Wyciągam rękę w jego kierunku. Klamka... Delikatnie naciskam na nią. Dopiero wtedy zauważam drzwi. Otwieram je. Pokój, do którego się dostałam, jest różowy, strasznie jasny i... pusty. Słyszę jak ktoś wbiega po schodach. Odruchowo chowam się za szafą, choć przecież jestem duchem. Do pomieszczenia wchodzi mała, zapłakana dziewczynka. Zdaję sobie sprawę, że - kolejny raz - to ja. Tym razem mam 10, a nie 6 lat. Po chwili uświadamiam sobie co się zaraz stanie. Zaraz wyjmę nożyczki i po raz pierwszy okaleczę swoje ciało... Robi mi się niedobrze na samą myśl. Próbuję chwycić mała, ale ręcę nagle przestały mnie słuchać. Chcę sobie przypomnieć dlaczego się wtedy skrzywdziłam.
13 maja 2015
11 maja 2015
Ana Rodział 6.
Nie żyję, nie żyję, nie żyję... Tylko ta jedna myśł huczy mi w głowie. Podchodzę bliżej i przejeżdżam palcem po pozłacanych literach. Muszę usiąść, bo strasznie boli mnie głowa. Chowam twarz w dłonie i próbuję wszystko sobie poukładać. Byłam nieszczęśliwa, chodziłam na terapię, wybuchłam, uderzyłam ręką w lustro, nie żyję...
- Szkło zrobiło Ci bardzo głęboką dziurę w ręcę. - dziewczynka, jakby czytała mi w myślach, pokazuje strupa na moim nadgarstku. - Powiedzieli, że straciłaś zbyt dużo krwi i tylko Twoja mama mogłaby dać Ci swoją. Zadzwonili do niej, ale była pijana. Powiedzieli, że najwcześniej jutro będzie użyteczna. - mała próbowała wszystko mi wytłumaczyć.
- Czy to dlatego się zabiła? - pytam.
- Tak. Nie mogła sobie wybaczyć. Była bardzo smutna. - wzdycha.
- Mogę się z nią spotkać?
10 maja 2015
Ana Rodział 5.
Patrzę na dziewczynkę i szczypię się w rękę. To musi być sen. I choć wcale się nie budzę, to właśnie tak sobie wmawiam.
- Czemu płaczesz? - mała nie odpuszcza.
Spotykam się z nią wzrokiem.
- Moja mama nie żyje... - szlocham, wciąż oszołomiona.
- Wiem. Choć. - wyciąga małą rączkę w moim kierunku. - Coś Ci pokażę.
Chwytam jej dłoń i razem przemierzamy zatłoczone ulice.
- Powiedz mi, jak się nazywasz? - pytam.
- Johanna, ale rodzice mówią na mnie Ana. - odpowiada z błogim uśmieszkiem.
6 maja 2015
Ana Rozdział 4.
Budzę się skulona na podłodze. Rozglądam się. Mamy nigdzie nie ma. Wstaję i człapie do kuchni. Otwieram drzwi i momentalnie je zamykam. Idę do swojego pokoju i, niczym robot, pakuję swoje rzeczy. Nie myślę, nie czuję. Wychodzę z domu. Im dalej od niego jestem, tym szybciej idę. W końcu biegnę sprintem. Przeciskam się między ludźmi na zatłoczonej ulicy. Nagle potykam się i upadam na chodnik, jak kłoda. Przyciskam twarz do zimnego betonu. Chce zniknąć, wtopić się w ziemię. Czekam w nadzieji, że grunt zaraz się rozstąpi i jakaś magiczna siła mnie stąd zabierze. Niestety tak się nie dzieje, a ja muszę wstać. Resztkami sił siadam na piętach, zakrywam twarz dłońmi i po kolei wszystko odtwarzam. Czuję ciepłą skórę mamy pod opuszkami, kiedy usypiam.
3 maja 2015
Ana Rozdział 3.
Chowam twarz w dłonie. Jo musi być na mnie naprawdę wściekły. Wie, że jeśli dzwonię ze szkoły, to znaczy, że coś jest nie tak. Nie rozumiem co się dzieje. I tak nie mogę skupić się na lekcjach, więc postanawiam się zerwać. W końcu rozlega się dzwonek kończący wos. Wstaję i dyskretnie idę w kierunku szafki. Wyjmuję z niej ubrania, rozglądam się i szybko wychodzę ze szkoły. Staram się na nikogo nie patrzeć, po prostu idę przed siebie. Docieram do domu. Widzę, że rolety w salonie są opuszczone. Mama nie używała ich od tak dawna, że już zapomniałam o ich istnieniu. Wyjmuję klucz. Powoli przekręcam go w zamku. Serce podchodzi mi do gardła. W domu jest ciemno i parno.
- Mamoooo? - krzyczę.