Kiedy byłam mała często wyobrażałam sobie jak mogłam ją zdobyć. Rozpatrywałam oczywiście walki ze smokami, czy tajemnicze zaklęcia wróżek. Dzięki niej nie czułam się inna, a wyjątkowa.
Nigdy jednak nie myślałam skąd tak naprawdę mogła się tam wziąć.
Nigdy, aż do dnia moich osiemnastych urodzin...
Odkąd pamiętam mieszkam w Domu Dziecka. Nie mam pojęcia co stało się z moimi rodzicami. Gdyby nie lekcje biologii, uznałabym, że po prostu nigdy ich nie miałam.
Moim domem od zawsze był ten zgniłozielony budynek Domu Dziecka, a imię, które nadały mi opiekunki, wrosło się we mnie na stałe. Ze swojego prawdziwego życia nie pamiętam kompletnie nic.
Wiem jedynie, że urodziłam się 14 marca 1998 roku i dziś mam stać się pełnoletnia.
Z samego rana moje współlokatorki obudziły mnie, piszcząc z podekscytowania.
- Alicja, wstawaj! Wstawaj! - wołały, usiłując sciągnąć mnie z piętrowego łóżka.
Ślamazarnie odgarnęłam włosy z twarzy i podniosłam się.
- O co chodzi? - pytałam, ziewając.
Kaśka trzymała w dłoniach mały, samodzielnie wykonany tort z koślawym napisem „18” i jedną nieśmiałą świeczką na środku.
- Dziękuję. Jesteście kochane - powiedziałam, schodząc z łóżka.
Zdmuchnęłam świeczkę i wzięłam mały kęs ciasta. Uśmiechnęłam się, choć smakowało okropnie.
- Spokojnie, to dopiero początek - skakaly z radości.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki przebrać się w mój ukochany, różowy T-shirt z mopsem. Obmyłam twarz wodą i rozczesałam pokręcone kołtuny włosów.
Kiedy tylko otworzyłam zamek w drzwiach, dziewczyny od razu wpadły do środka z masą kosmetyków. Pozwoliły mi wyjść dopiero po około 20 minutach maltretowania mojej twarzy toną pudru, podkładu i tuszu do rzęs.
Gdy wreszcie zrobiły ze mnie Miss Polonia, zaprowadziły mnie do świetlicy, mocno ciągnąc za ręce.
Tam czekali już na mnie wszyscy przyjaciele z ośrodka. Jedni cieszyli się, inni mieli w oczach łzy.
Powitali mnie gromkim „STO LAT!” i dużym, czekoladowym tortem. Kolejny raz chciałam zdmuchnąć świeczki, żeby móc już pokroić ciasto.
Kiedy jednak pochyliłam się nad ogniem, zauważyłam przez niewielkie okienko świetlicy postać starszej kobiety. Stała w smugach deszczu i patrzyła prosto na mnie.
- No dalej! Dmuchnij! - pospieszali mnie głodni przyjaciele.
Zdmuchnęłam 18 świeczek, prosząc w swoim urodzinowym życzeniu, abym dowiedziała się czegoś więcej o tej kobiecie.
I niebawem moja prośba miała się spełnić...
Wstęp wzbudził zainteresowanie, czekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuńPS: daj znać jak podoba Ci się moje opowiadanie :D