Rozwijane menu

3 stycznia 2017

Dziewczyna z blizną #9 KONIEC

Podobno książki zmarłego artysty sprzedają się dużo lepiej. Chyba coś w tym jest, skoro ten blog nigdy nie był tak popularny, jak przez moją nieobecność.
Przepraszać nie będę - robię to co post. Za każdym razem, kiedy nic nie dodaję, jest mi przykro. Od dziś zakładajmy to więc z góry i nie traćmy więcej czasu.
Zapraszam na rozdział #9.
~~~~~
Nikt nie łudzi się, że ukrywanie ciała w mieszkaniu spisze się na dłuższą metę. Tomek chyba jednak uznał to za świetny pomysł, bo już następnego dnia w jego mieszkaniu roiło się od małych, żółtych karteczek z numerami i funkcjonariuszy z obrzydzeniem patrzących na wykrzywione truchło. 
Pare godzin później odebrano mi Sonię. Trafiła do dokładnie tego samego Domu Dziecka, który był moim azylem przez całe dotychczasowe życie. Nie mogłam, a może nie chciałam nic zrobić. To urocza dziewczynka, ale wychowanie jej wolałam zostawić specjalistom. Miałam zbyt wiele własnych spraw.
Od tego wydarzenia minęły dwa miesiące. Na dworze powoli rozpoczynało się lato. Dało się niemal zapomnieć o tym, jak wiele zła otacza nas wszystkich. 
Dziś jednak, gdy siedziałam na zimnym, twardym krześle więziennego pokoju wizyt, nie potrafiłam myśleć o niczym innym.
„Zaraz go zobaczysz” - powtarzał głos w mojej głowie, zagłuszany od czasu, do czasu gwałtownym biciem serca.
Zaczęłam nerwowo stukać paznokciami w metalowy blat stolika.
- Pierwszy raz tutaj? - podskoczyłam na dźwięk piskliwego głosu - Jestem Inez - kobieta siedząca na prawo ode mnie wyciągnęła z uśmiechem dłoń. 
Co do uśmiechu - nie jestem pewna. Jej usta były nabrzmiałe od przesadnego botoksu, a skóra na policzkach tak naciągnięta, że bałam się, iż pęknie przy następnym słowie. Tę niewypchaną część twarzy pokrywały metalowe pręty i tunele wielkości co najmniej dwóch moich palców.
Nie miałam ochoty ani jej odpowiadać, ani na nią patrzeć, więc skupiłam uwagę na własnych paznokciach.
Po chwili drzwi otworzyły się i pokój zaczęli wypełniać ludzie. Z ciekawości wyglądałam mężczyzny, którego odwiedzała Inez, a kiedy go znalazłam, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Facet miał może z 1,60m i był przerażająco chudy. Gdyby chciała, udusiłaby go jedną dłonią.
Niemal zaczęłam obrazować sobie tę sytuację, gdy zza drzwi wyłoniła się sylwetka mojego ojca.
Czas nie obszedł się z nim łaskawie. Burza włosów, przysłaniająca większość twarzy na zdjęciach z gazety zamieniła się w kilka, niezdarnie przylizanych, siwych włosków. Jego przeszywające oczy straciły cały ogień. Wyglądał żałośnie. 
Im dłużej go obserwowałam, tym pewniej się czułam. Był po prostu nikim i to ja miałam teraz nad nim kontrolę.
Jeden ze strażników wskazał mu stolik, przy którym siedziałam. Usiadł na przeciw mnie, patrząc w podłogę. 
Poczułam, jak zalewa mnie zimny pot, a do oczu podchodzą łzy. Przygryzłam wargę. 
Niech coś w końcu powie, do cholery!
- Cześć... - wyszeptał zachrypnięty.
- Cześć?! Tyle masz mi do powiedzenia? 
- Słuchaj dziewczynko, tamtego dnia byłem pijany. Ludzie popełniają błędy. Poniosłem swoją karę i nie potrzebuję teraz kazań jakiejś rozpieszczonej nastolatki, której wydaje się, że wie wszystko! - warknął, odzyskując siłę w głosie.
Wstałam i oparłam dłonie przed nim.
- Zrujnowałeś życie mnie i mojej matce. Oszpeciłeś mnie. Odebrałeś wszystko co mogłabym mieć. Mógłbyś chociaż... A z resztą... Pieprz się. Jesteś nikim - patrzyłam mu w oczy, nieugięta.
Przeszywałam go wzrokiem, usiłując odszukać ludzkie uczucia, ale to na nic. Był potworem.
- Chcesz coś jeszcze, czy po prostu przyszłaś popatrzeć? - spytał poirytowany.
- Chcę, żebyś cierpiał bardziej, niż ona - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Spojrzałam na niego ostatni raz, odwróciłam się i bezpowrotnie wyszłam z więzienia. 
Nie wiedziałam do końca dokąd idę, ale za to nareszcie miałam świadomość skąd. 
Jeszcze jakiś czas temu Alicja - sierota z blizną - dzisiaj już Zosia, dziewczynka, o której pisały gazety. 
Dawniej postać otoczona magiczną tajemnicą, teraz zwykła, szara nastolatka o boleśnie rzeczywistej historii.
Czary to kłamstwo, smoków nie ma, księżniczki dawno pouciekały z bajek, a rycerzy ego zrzuciło z koni.
To tylko życie... Czy może aż życie?
KONIEC

Instagram